Z wizytą w destylarni Jean Fillioux! Czas naprawdę szybko leci. Jeszcze przed wyjazdem do USA, który być może obserwowaliście na moim FB (tutaj) miałem okazję spędzić kilka dni w miasteczku Cognac we Francji gdzie zgłębiałem wiedzę na temat tego magicznego trunku, w którym od dawna się podkochuję.
Jean Fillioux – jak tam trafiłem?
Decyzja o wyjeździe do Cognac zapadła spontanicznie. Byłem z żoną w Paryżu na PV (czytaj „pi-wi), czyli Premier Vision – największych targach tkaninowych na świecie. Oczywiście załatwialiśmy tam sprawy związane z rozwojem Miler Menswear. Choć z Paryża do Cognac jest około 500km pomyślałem sobie, że „bardziej w pobliżu” pewnie już nie będę i pojechaliśmy. Ponieważ we Francji wszystko trzeba umówić wcześniej a ja tego nie zrobiłem, musiałem wykorzystać metodę partyzancką i … zdać się na los. To że wielkie domy koniaku będą otwarte w każdej chwili było dla mnie tak samo oczywiste jak fakt, że zwiedzanie w nich jest możliwe z pracownikiem przyuczonym do oprowadzania turystów, ale nie mającym nic wspólnego z produkcją koniaku. Nie mam nic przeciwko temu, ale dla mnie to za mało. Chciałbym rozmawiać z właścicielami i technologami… Wyjąłem zatem listę destylarni koniaku i napisałem do 30, które wydawały mi się najbardziej interesujące. Odpisało około 8 (oczywiście po około tygodniu odpisały już wszystkie;) ) i z pięcioma z nich udało mi się spotkać. Bez wątpienia najbardziej zapierającą dech w piersiach wizytą były odwiedziny w posiadłości Le Domaine de la Pouyade, w której powstaje koniak Jean Fillioux.
Gdzie to jest i kto tam mieszka?
Wstawiłem ostatnio na FB zdjęcie mojego wymarzonego domu, który widziałem w miejscowości Carmel w połowie drogi pomiędzy San Francisco a Lost Angeles (zobacz go tutaj), ale myślę sobie, że w posiadłości otoczonej moimi prywatnymi winnicami i z magazynami beczek (to ze z rudo-czarną dachówką) przylegającymi do domu czułbym się równie dobrze… i to niezależnie od pogody i bez oceanu 😉
16-hektarowe winnice Jeana Fillioux leżą w samym sercu regionu, w tak zwanym złotym trójkącie pomiędzy Verrieres, Juillc le-Coq i Angeac-Champagne. Obszar ten znany jest z niezwykle delikatnych koniaków i takie też produkuje Fillioux. Właściciele z dumą podkreślają, że wszystkie destylaty używane przez nich do kupażowania koniaków pochodzą wyłącznie z Grande Champagne.
Jean Fillioux to rodzinny dom koniaku, którego historia sięga roku 1880. Od tamtego czasu nieprzerwanie spoczywa w rękach tego samego rodu, dziś już w piątym pokoleniu. Przez cały ten czas rodzina nie zrezygnowała z tradycyjnych metod produkcji eau de vie. Drzewo genealogiczne rodziny Fillioux ma swoje korzenie w dynastii La Pouyade, na cześć której wydano nawet koniak o tej nazwie. Podniebienia członków rodziny Fillioux są tak nieomylne, że już wiele dziesięcioleci temu poznali się na nich najlepsi gracze na rynku koniaków. Kolejne pokolenia pomagały w produkcji koniaku Hennessy, gdzie byli odpowiedzialni za kupażowanie i doglądanie procesu dojrzewania destylatów.
Jak było?
Każdy kto poznaje świat alkoholi podróżując, od czasu do czasu ma szczęście trafić na jakąś wyjątkową sytuację. Zdarza się napić czegoś prosto z beczki, zdarza się wejść do magazynu gdzie nie powinno cię w ogóle być albo spotkać kogoś kto normalnie nie zajmuje się rozmową z turystami, bo ma poważniejszą pracę do wykonania… Byłem w już w kilkudziesięciu destylarniach na całym świecie, zdarzyło mi się to już kilka razy i zdarzyło mi się także tym razem…
Otóż zespół marketingowy koniaku Jean Fillioux odpisał mi od razu i zaprosił na spotkanie. Pierwotnie moją intencją było wyłącznie napisać o nich artykuł i nie miałem absolutnie żadnych innych oczekiwań. Kiedy przybyłem na miejsce okazało się jednak, że oprowadzać będzie mnie Christophe, czyli dyrektor zarządzający firmy i jednocześnie reprezentant piątego pokolenia rodziny Fillioux. Myślę, że kiedy popatrzycie na poniższe zdjęcie nie będziecie zdziwieni, że polubiliśmy się od razu 😉
No to zwiedzamy!
Niestety okazało się, że Christophe w ostatniej chwili musiał zająć się czymś innym (dziura w dachu magazynu) i do oprowadzani mnie i Olgi oddelegował swojego ojca Pascala. Pascal Fillioux to Maître de Chai, czyli mistrz kupażu koniaku JF.
Lepiej trafić nie mogłem! Zamiast oglądać jakieś muzeum z artefaktami z przeszłości jak w dużych domach koniaku, już po pięciu minutach moim oczom ukazał się taki widok:
Magazyny z koniakiem
To magazyn, w którym Pascal analizuje próbki i dokonuje kupażu. Małe jasne beczki widoczne na zdjęciu to świeży dąb Limousin, w którym koniak jest starzony, podczas gdy duże kadzie to pojemniki służące do mariażu – ostatniego stadium kupażowania, które powoduje łagodnienie koniaku. O ile moja niedawna wizyta w destylarni Shustoff skupiała się głównie na aparaturze destylacyjnej, moja wizyta w Jean Fillioux poświęcona była głównie drewnu.
Rzeczą naturalną był dla mnie fakt, że przyjeżdżając do Cognac planowałem wykorzystać swoją wiedzę o whisky. Myślałem, że to fundament do szybkiego i łatwego zdobywania wiedzy o koniaku. Niestety pomysł ten był nietrafiony. Bardzo szybko okazało się, że koniak to zupełnie „inny zwierz” niż whisky. Wyciąganie zbyt pochopnych wniosków na temat ich podobieństw stanowi ograniczenie, a nie ułatwienie w uczeniu się.
Degustacja prosto z beczki
Musiałem zatem spuścić z tonu, zapomnieć o tym, że w swoim mniemaniu widziałem już wszystko i z pokorą słuchać. A było czego słuchać 🙂 Swoje miejsce w szeregu poznałem w zasadzie od razu. Okazało się, że nie umiem nawet prawidłowo trzymać probówki to pobierania sampla z beczki 😉
Sprawa nie jest prosta ponieważ żeby pobrać dobrego sampla konieczne jest doprowadzenie probówki do środka objętości beczki. Wszystkiego trzeba się nauczyć 🙂
Koniak leżakowany jest w dębowych beczkach, które są prażone (ang. toasting) (tak jak beczki po bourbonie, w których leżakuje whisky szkocka), ale następnie nie są smalone (ang. charring). Mocno prażone beczki nadają alkoholowi zbyt agresywny smak więc nie są wykorzystywane do leżakowania koniaków, które mają być stare. Do nich używa się beczek, które nadają koniakowi zdecydowanie lżejszy smak lub beczek już wcześniej używanych. Co zaskakujące, beczki używane są bardzo cenione z uwagi na łagodny profil smakowy jaki nadają destylatom i potrafią sporo kosztować. Poniżej widać jak wyglądają różne poziomy prażenia (po prawej najmocniejszy).
Koniak nie ma deklaracji wieku!
Ze zdziwieniem dowiedziałem się także, że koniak nie może mieć na etykiecie deklaracji wieku (Prawo zabrania podania wieku. Na szczęście na brandy nie ma takich ograniczeń 😉 Jeśli koniak ma mieć na etykiecie rocznik to musi leżakować w urzędowo zalakowanej beczce jak na poniższym zdjęciu.
Jak smakuje Jean Fillioux?
Następnie przeszliśmy do domu rodziny Fillioux gdzie oddaliśmy się przyjemnościom związanym z degustacją koniaku. No i tam było już bardzo dobrze. Byłem chętny do dyskusji na temat smaku różnych koniaków. Sprawiło to, że Pascal Fillioux chciał pokazywać mi ich coraz więcej i więcej. Było to oczywiście nie tylko przyjemne, ale wprawiło mnie także w doskonały nastrój (zgadnijcie dlaczego?). Popijaliśmy sobie takie rzeczy… Były też lata 50! Szczegółowe notki degustacyjne dodam na MilerPije.pl już niedługo!
Co było dalej?
W końcu po około godzinie dołączył do nas Christophe. Kiedy napiłem się koniaku Jean Fillioux Reserve Familial, sprawa okazała się dla mnie bardzo oczywista. Po prostu musiałem mieć ten koniak w Polsce. I tak oto, z planowanej wizyty celem napisania artykułu na bloga powstaje artykuł wyszło coś zupełnie innego. Otóż firma Miler Spirits została wyłącznym importerem i dystrybutorem koniaku Jean Fillioux w Polsce!
Oprócz tego, okazałe butelki prezentują się naprawdę wspaniale. Koniaki Jean Fillioux wielokrotnie zdobywały najwyższe laury w recenzjach magazynu „Spirit Journal”, a także w licznych konkursach jak np. „International Wine and Spirits Competition”. Koniak Jean Fillioux dostępny jest w najbardziej prestiżowych restauracjach i domach handlowych na całym świecie. Jest także jedynym oficjalnym koniakiem kabaretu Moulin Rouge. W UK poleca go Gordon Ramsey. W Berlinie zajmuje najwyższe półki w domu towarowym KaDeWe. Z kolei w Japonii napić się go można w hotelu Ritz-Carlton. Zgadnijcie gdzie od wczoraj można go znaleźć w Polsce? 🙂
Świetna historia 🙂
Czytam bloga od dawna, choć nie ukrywam, że głównie interesują mnie wpisy o whisky, to może kiedyś zacznę też poznawać świat koniaków 🙂
Mam takie pytanie z ciekawości, oprowadzający rozmawiał po angielsku? (bo z doświadczenia wiem, że ze znajomością angielskiego u Francuzów bywa różnie) 😉
Tak, obaj Panowie bardzo dobrze mówili po angielsku. Oczywiście wszystkie osoby oprowadzające po destylarniach mówią po angielsku. Nie można tego samego powiedzieć o kawiarniach i restauracjach. Gdyby nie to, że mówię trochę po francusku, zostałby mi body language 😉