Site icon milerpije.pl – wszystko, co musisz wiedzieć o whisky

Pisco – narodowy alkohol mocny Chile

Dzisiaj zabieram Was w świat pisco! Otrzymałem ostatnio zaproszenie na kolację od Ambasadora Chile. Nie ukrywam, że było to dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem. W końcu co ma bloger do polityki? Okazało się jednak, ze agencja PR, która pomaga ambasadzie Chile promować ten kraj w Polsce znalazła mojego bloga i spodobał im się na tyle, ze zaprosili mnie do współpracy. Na początku nie bardzo wiedziałem o co w ogóle chodzi. Już dawno zrezygnowałem z eventów z kategorii „free food” i tak samo byłoby tym razem gdyby nie magiczne słowo, które usłyszałem – Pisco.

Pisco to chilijski destylat wina (czyli bardziej jak koniak niż jak grappa) produkowany w miedzianych alembikach i butelkowany bez leżakowania jako owoc jednokrotnej destylacji (czyli w sumie bardziej jak armaniak niż jak koniak 😉 ). Pisco produkowane jest w tej chwili w Chile i Peru. Oba kraje toczą zacięty spór o pochodzenie tego alkoholu. Do rozwoju technologii produkcji przyczyniła się plaga mszycy Phylloxera we Francji w XIX w., która zrujnowała świat koniaku i brandy w Europie (pozwalając dojść do głosu także whisky 😉 ) i sprawiła, że wielu jego producentów wyjechało do wolnej od mszycy Ameryki Południowej gdzie z winogron produkowano właśnie pisco.


W hotelu Bristol spotkałem się z Normanem Dabnerem, którego rodzina produkuje pisco już od wielu pokoleń, oraz jego partnerem handlowym z Polski. Norman opowiedział mi o produkcji i historii swojego narodowego trunku.

Fot. J. Rajkowski

Wartość pisco wynika z rzemieślniczego charakteru jego produkcji. Podobnie jak grappa nie jest to alkohol leżakowany, jednak produkcja w miedzianych alembikach, a nie stalowych kolumnach nadaje mu atrakcyjne właściwości aromatyczno-smakowe, które kwalifikują je do trunków luksusowych.

W naszej rozmowie Dabner także całkowicie odciął się od sporu Peru i Chile dotyczącego pisco (a wchodzą tam w grę nawet embarga na import z jednego kraju do drugiego) i powiedział mi, że ma przyjaciół w Peru produkujących wspaniałe pisco i to także ich tradycja. Wygląda na to, że jak zwykle spór jest rozgrywką na poziomie administracyjnym a nie międzyludzkim.

Degustacja

Pisco, którego spróbowałem zrobione było z jednego szczepu winogron (Muscat) i pod tym względem można porównać je do grappy monovintigno. Na nosie trunek ten jest świeży, lotny, winogronowy i cytrusowy. Na języku rozgrzewający, oleisty, pieprzny no i oczywiście mocno rozgrzewający. Zaskoczyło mnie to, że trunek, który piłem jest bardzo ładnie wyważonym alkoholem, w którym pomimo młodego wieku nie czuć nieprzyjemnego „drapnięcia” etanolu. Oczywiście alkohol nieleżakowany nie cechuje się finiszem porównywalnym do wiekowych koniaków czy brandy, ale nie takie jest jego przeznaczenie. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, Dabner powiedział mi, że pisco tradycyjnie pije się w koktajlach typu sour. Obserwując wzrost popularności pisco w USA, można zakładać także, że trunek ten namiesza również na europejskiej scenie barowej. Mam nadzieję, że tak się stanie. Pisco nie ma jeszcze w Polsce, ale słyszałem już plotki, ze niedługo się pojawi 😀  Ciekawi mnie czy się przyjmie i co zrobią z nim nasi barmani…

Exit mobile version