Site icon milerpije.pl – wszystko, co musisz wiedzieć o whisky

Jak jeść burgera w restauracji?

Jak jeść burgera?

Choć wydaje się to oczywiste, rzeczywistość pokazuje, że niewiele osób wie, iż  hotelowe restauracje nie są wyłącznie dla gości hotelowych. Np. Sheraton w Poznaniu ma dwie restauracje (Fusion i Some Place Else) i można do nich przyjść tak samo jak do każdej innej restauracji w mieście – nie trzeba być gościem hotelu, a ceny w menu wcale nie są dla obcokrajowców. Miałem okazję przekonać się o tym kilka dni temu kiedy to odwiedziłem Sheratona, tym razem po to, aby nauczyć się przyrządzać burgery.
Po burgera do restauracji? 
To naturalne, że burger kojarzy się wszystkim z wydatkiem rzędu 5-10 złotych. Przyzwyczaiły nas do tego „fast foody” z USA. Podobno McDonald’s sprzedaje rocznie 550 milionów BigMaców tylko w USA! Popularność burgerów jest olbrzymia, a w ciągu ostatnich kilku lat przeszły one w Polsce metamorfozę i nie są już jedzeniem zarezerwowanym wyłącznie dla tanich fastfoodów.
W poznańskim Sheratonie do końca kwietnia trwa festiwal burgerów więc poznaniaków i przejezdnych również zachęcam do odwiedzin 😀
W karcie jest w sumie siedem burgerów i każdy wydaje się niezwykle kuszący, ale z braku miejsca w żołądku (wiecznie się odchudzam :P) wybraliśmy trzy, które wydały nam się najciekawsze – z jagnięciną, z kaczką i z polikami wołowymi.
Burgery z dobrej kuchni od produkcji masowej różni bardzo, ale to bardzo wiele. Oczywiście najważniejsze jest mięso. O ile w większości burgerów mięso to po prostu mielone wołowe, w burgerach „artezjańskich” to wysokiej klasy wołowina z odpowiednimi dodatkami. Oprócz tego w prawdziwym burgerze znajduje się od 150 do 180 g mięsa (w zależności od burgera), co de facto czyni z niego normalne danie restauracyjne, które od innych różni się tylko tym, że podaje się je w bułce. Koniecznie trzeba też dodać, że saszetkę (w Poznaniu tytkę!) frytek zastępuje cały szereg dodatków, które pozwalają rzucić się w wir burgerowych kombinacji.


Jak go zrobić? 
No dobrze, ale czas zabrać się do roboty. Po dokonaniu wyboru, poszedłem do kuchni przyrządzić burgery dla Oli i Kasi, która jak zwykle fotografowała moje poczynania. Na szczęście robiłem wszystko pod czujnym okiem Krystiana Szopki – szefa kuchni Sheraton Poznań.
Wołowina stanowi serce burgera, ale wcale nie musi być jedynym mięsem wchodzącym w jego skład. Dobra wołowina (którą uwielbiam) w odpowiedni sposób połączona z dodatkami buduje całą atmosferę kanapki. Krystian Szopka zdradził mi, że mięso do burgera musi zawierać około 20% tłuszczu z zewnątrz (np. słonina wołowa lub wieprzowa), ponieważ w innym wypadku po zmieleniu i usmażeniu po prostu się rozpada. Nie trzeba być sushi-masterem żeby uformować burgera, ale zajęło mi to mniej więcej dwa razy więcej czasu niż profesjonalistom 😉
Mięso ląduje potem na grillu, a kucharz może zająć się dodatkami. Samo mięso to absolutnie nie wszystko, ponieważ koncept burgera zależy bardzo mocno od zestawienia dodatków, które zawiera. Można tutaj myśleć o bardzo mięsnej atmosferze jak np. bekon w burgerze Highlander albo czymś lżejszym jak szpinak, ser kozi i gruszka z imbirem w burgerze In Door. Nie ma tutaj „slajsowania” pomidora i cebuli z kroplą ketchupu. Są za to superświeże warzywa i wywkintne sosy 😀 I to lubię!
Po grillowaniu mięso wraca do gry…
I zabieramy się wspólnie do układania burgerów!
Przyrządziliśmy burgery z dodatkami mielonego mięsa kaczki i jagnięciny, a także z dodatkiem polików wołowych. Oto rezultat!
A później miałem przyjemność zaimponować Oli swoimi wyjątkowymi umiejętnościami, które dziwnym trafem nigdy nie przejawiają się w domu na takim poziomie 😛
Kto pisze się na taki posiłek?

Jak jeść bułkę ?

Jedzenie burgera, podobnie jak czasami jedzenie pizzy, może wprawiać w zakłopotanie. Oczywiście w zaciszu domowym wszyscy jemy je rękami, ale co zrobić w prawdziwej restauracji?
Jedzenie burgera nożem i widelcem to przesada. Przecież burger to kanapka, a bułka jest po to żeby chwycić przez nią mięso! Najlepszym sposobem na zjedzenie burgera w restauracji jest wykorzystanie serwetki, która rozwiązuje nie tylko problem sztućców, ale także ewentualnych plam na ubraniu.
Oczywiście to wbrew zasadzie, która mówi, że kiedy podano sztućce to należy ich użyć. No cóż … życiem rządzi wiele zasad. Niektóre z nich trzeba stosować, a inne łamać. To trudna sztuka wiedzieć które i kiedy, więc o tych, któym udało się ją opanować, mówi się, że mają styl, a o tych, którym się nie udało – nie mówi się wcale. 🙂
A tak w ogóle to chciałbym zwrócić Waszą uwagę na magię fotografii by Kasia Łukowicz! Pisząc ten tekst wspominałem, że się odchudzam, ale po obejrzeniu zdjęć od Kasi stwierdziłem, że jednak na razie nie jest to konieczne 😛 Z taką talią chyba muszę zamówić jeszcze jednego burgera 😛

 

A może w przyszłości coś o łączeniu wołowiny z whiskey? Co myślicie?

 

Zdjęcia do artykułu: Katarzyna Łukowicz

 

Exit mobile version