Dzisiaj Edynburg! Rajdy po destylarniach na złamanie karku mam już za sobą więc od razu wiedziałem, że chcę zaplanować urlop w taki sposób, aby osiągnąć równowagę pomiędzy odwiedzinami w destylarniach, a zwiedzaniem tego pięknego i wciąż dziewiczego kraju. Udało się!
Jak dotrzeć do Szkocji?
Ponieważ od czasu do czasu dostaje maila z pytaniem o to jak najlepiej dostać się do Szkocji, umieszczam w tym wpisie kilka praktycznych rad (teoretycznych rad nie umieszczam nigdy!). Jeśli wybierasz się do Szkocji możesz polecieć tam samolotem i wynająć samochód lub pojechać tam swoim samochodem.
Pierwsza opcja daje oczywiście więcej swobody oraz auto z kierownicą po właściwej stronie jednak stanowi dość mocne ograniczenie w zakresie tego co można ze sobą zabrać. W naszym wypadku, (moja dziewczyna Ola i ja) mieliśmy jeszcze kilka rzeczy do załatwienia po drodze w Niemczech i Holandii, a do tego potrzebowałem dodatkowego miejsca … na garnitury 😛 więc pojechaliśmy własnym samochodem. Trasa naszej podróży wyglądała mniej więcej tak:
Podróż do Szkocji samochodem
Jeśli zdecydujesz się jechać do Szkocji swoim autem, stoi przed Tobą wybór sposobu przeprawy. Z Polski (Poznań) do Edynburga jest około 2000 km więc nawet dojazd uwzględniający dwóch kierowców z noclegiem zajmuje dwie doby. Oczywiście można by jechać przez noc i zmieniać się co klika godzin, ale przecież to wakacje, a nie wyścig i nie ma żadnego sensu ponosić ryzyka prowadząc samochód w stanie skrajnego wyczerpania. Dostępnych jest kilka przepraw promowych np. Ostenda-Ramsgate, Amsterdam-Newcastle oraz Calais-Dover. Przeprawa z Amsterdamu do Newcastle jest bardzo wygodna, ale trzeba interesować się nią już wcześniej, aby zdobyć bilet w odpowiedniej cenie.
Jeśli chodzi o dwie pozostałe opcje, jestem zdecydowanym zwolennikiem dojechania do Calais i przeprawy do Dover. To najpopularniejsza przeprawa promowa. Prom odpływa co dwie godziny w godzinach 7-23. Przeprawa zajmuje około półtorej godziny, a sam statek jest nowy i zapewnia komfort podróży. Płynąłem kiedyś do Ramsgate w nocy i była to raczej nieprzyjemna podróż. Doszły mnie także słuchy, że warto zainteresować się przejazdem Eurotunelem pod kanałem La Manche (de facto wjeżdża się samochodem na pociąg) ponieważ z odpowiednim wyprzedzeniem można kupić bilety w przystępnych cenach a sama podróż trwa około 20 minut.
Wielką Brytanię czuć już na promie ponieważ pomimo, że obsługa będzie raczej francuskojęzyczna, zjeść tam można „English breakfast” w pełnej okazałości 😉 Zawsze się zastanawiam o co chodzi z tą fasolą…
Jednak po wjechaniu do Wielkiej Brytanii, do Edynburga jest jeszcze około 750 km. Ponieważ limit prędkości na brytyjskich autostradach to 70 mph (112 km/h), a ruch jest bardzo duży, trzeba poświęcić sporo uwagi, aby bezpiecznie prowadzić po lewej stronie gdzie wyprzedza się prawym pasem.
Warto też, wybrać odpowiedni moment na zjechanie z głównej drogi do Endyburga. My zrobiliśmy to na wysokości miasteczka Moffat gdzie wjechaliśmy na trasę widokową. Oczywiście po całym dniu jazdy natychmiast zjedliśmy fish and chips (na które po miesiącu w UK, nie możemy już patrzeć).
Z Moffat pojechaliśmy prosto do Edynburga, na który daliśmy sobie kilka dni.
Edynburg
Edynburg to niespełna półmilionowe miasto będące drugim największym miastem w Szkocji (po Glasgow), a także stolicą tego pięknego kraju. Nie każde miasto, w którym byłem mnie urzekło, a Edynburg tak. Edynburg może poszczycić się najlepiej zachowaną architekturą georgiańską w całej Europie. Pół miasta jest na liście UNESCO. Jednak nie to urzeka mnie w miejscach, które odwiedzam. Urzekają mnie ludzie! W Edynburgu przejdzie wszystko jednak nie jest on miastem kompletnie nieskrępowanej dowolności jak np. Amsterdam. Czuć wyraźnie, że „wszystko” ma tu inny wymiar, który skłania się w stronę tradycji i dziedzictwa swojego kraju. Według mnie to niezwykłe i bardzo chciałbym żebyśmy my Polacy w taki sam sposób mogli traktować swoją ojczyznę. Klimat Edynburga wspaniale oddaje poniższe zdjęcie, na którym widać, że fantazja i kreatywność wcale nie musza opierać się o ciągłe poszukiwanie rzeczy bardziej ekstremalnych.
W sierpniu w Edynburgu trwa Edinburgh International Festival. W mieście jest taka atmosfera, że można by tam spędzić całe wakacje, ale jak pamiętacie, nasza misja uwzględnia także „whisky tourism”. Poza tym Edynburg jest w tym okresie najważniejszym miejscem odwiedzanym przez turystów i w niektórych obszarach miasta po prostu ciężko przejść.
Właśnie dlatego podczas pobytu w Edynburgu odwiedziliśmy zaledwie kilka najważniejszych atrakcji.
Edynburg – Zamek Królewski
Zamek królewski w Edynburgu zaczęto budować około X w. Jest on osadzony na bardzo wysokich skałach wulkanicznych przez co kiedyś odstraszał potencjalnych napastników, a dzisiaj przyciąga do Edynburga miliony turystów. Zamek ten wielokrotnie przechodził w ręce angielskie podczas potyczek między Szkocją a Anglią. Dzisiaj na zamku znajdują się klejnoty korony królewskiej a także muzeum wojskowe.
Royal Mile – najsławniejsza ulica Edynburga
Royal Mile to główna ulica Starego Miasta. Dość ciężko jej nie znaleźć ponieważ wychodzi z samego Edinburgh Castle i biegnie do Royal Palace of Holyrood House. Jej nazwa wywodzi się od niezliczonych przejazdów głów królewskich między tymi dwiema rezydencjami. Oprócz chmary turystów ulica ta jest także siedzibą niezliczonych sklepów z pamiątkami i szkocką wełną pod każdą postacią, a w czasie festiwalu także sceną dla setek ulicznych artystów.
Na szczęście od Royal Mile odchodzi mnóstwo wąskich i urokliwych uliczek, które pozwalają uciec na chwilę od gwaru i zgiełku.
Dress to Kill
Zupełnie przypadkiem udało nam się także trafić na wystawę archiwum magazynu Vogue z lat 30. Niesamowite przeżycie! Miałem okazję z bliska obejrzeć fotografie modelek, które pozowały pięćdziesiąt i więcej lat temu. To taki wehikuł czasu, który pozwala wiele zrozumieć. Dowiedzieliśmy się jak podchodzono do kwestii mody i jej kreowania kiedy przemysł ten zaczynał dopiero się tworzyć. Szkoda, że dzisiaj ubrania są rzeczą tak ulotną i nie liczy się ich jakość. Kiedyś ubranie było poważną inwestycją i każdy o nie dbał. Niestety w muzeum nie można było robić zdjęć więc musicie uwierzyć mi na słowo, że jest to wystaw warta odwiedzenia i jeśli będzie podróżować i natraficie gdzieś na nią, nie wahajcie się ani sekundy.
National Museum
To bardzo interaktywne muzeum, do którego warto iść na cały dzień. Niestety nie mieliśmy takiej możliwości i opuszczając stałą ekspozycję. Obejrzeliśmy wyłącznie wystawę „Marry Queen of Scots” poświęconą Marii I Stuart – najsławniejszej królowej Szkocji, która otrzymała koronę tego państwa kiedy miała … aż 6 dni.
Greyfriars Bobby
Ten oto mały Skye Terrier przez niemal 14 lat mieszkał przy grobie swojego zmarłego Pana. Wzruszeni jego wiernością mieszkańcy Edynburga postawili mu pomnik, który jest dzisiaj jednym z symboli Edynburga. Niby nic wielkiego, ale warto go zobaczyć. Dodam tylko, że jego rozmiar jest zdecydowanie mniejszym zawodem niż np. Manneken pis w Brukseli, który jest sławny na cały świat i jest na połowie otwieraczy do piwa i korkociągów produkowanych w Chinach, a jego rzeczywisty rozmiar jest tak drobny, że w ogóle ciężko go znaleźć 😛
Polonia w Edynburgu
Przez całe wakacje w morzu turystów z Francji i Włoch widziałem może jeden samochód i jeden motocykl z Polski. Nie oznacza to wcale, że tam nie dotarliśmy. W Edynburgu niemal w każdej kawiarni i restauracji obsługa mówi po polsku! Spotkałem mnóstwo rodaków i najczęściej spotkania takie kończyły się powiększoną porcją deseru albo lepiej zalanym niż zwykle Pimmsem No. 1. Dzięki za to 😛 !!!
A gdyby ale (wym. „ejl”) nie szło mi przez gardło…
zawsze możecie zamienić ja na coś rodzimego 🙂
Z Edynburga ruszyliśmy dalej na północ, aby znaleźć się w Aberlour, które leży w samym środku Speyside. Tam skupiłem się głównie na whisky odwiedzając: Glenlivet, Aberlour, Macallan, Tomintoul i Glenfiddich. Widzieliśmy także zamek Ballandaloch, a później poszedłem na ryby. Czekajcie na relacje w następnych wpisach 😀
Wpis bardzo ciekawy. Szkoda, że nie odwiedziłeś Muzeum Dzieciństwa, które znajduje się przy High Street. Na mnie zrobiło niesamowite wrażenie. I Bow bar – gdzie spis dostępnej u nich whisky miał postać niemalże książki…
Tomku,
Jaki ma sens niedokładne cytowanie przewodników, gdy samemu nie przykłada się wagi do przeczytanych informacji czy też opisywanej specyfiki?
„Edynburg może poszczycić się najlepiej zachowaną architekturą gregoriańską w całej Europie”
1. Georgiańską – gregoriański to jest np. kalendarz
2. W Europie kontynentalnej styl georgiański nie występował.
Relacja pachnie trochę stylem Szarmanta, jak zresztą wiele ostatnich wpisów, a to w mojej opinii kierunek w którym nie warto zmierzać, bo grozi popadnięciem w totalny manieryzm i sztuczność w kreacji. Gdzie podział się stary dobry gawędziarski styl nie trącący prelekcjami/prezentacjami?
Pozdrowienia serdeczne,
om
Bardzo szanuję takie komentarze jak Twój ponieważ zgadzam się, że blog nie powinien być miejscem przepisywania wiedzy dostępnej w innych miejscach i również ubolewam nad faktem, że wiele blogów zmierza dzisiaj w taką stronę. Natomiast treść tego wpisu, pomimo iż osadzona na kilku faktach książkowych, jest treścią absolutnie unikalną ponieważ opartą wyłącznie na doświadczeniach własnych. Mam nadzieje, że nie dostrzeżesz manieryzmu w kolejnych postach.
+ celem podniesienie współczynnika gawędziarstwa uzupełnię niedługo ten wpis vlogiem, którego nagrałem jadąc autem przez Szkocję 🙂
Nie miałem okazji jeszcze być w Szkocji, ale jest to miejsce, które z pewnością chcę zobaczyć. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości. Dziś rano miałem okazję zobaczyć Cię w „Dzień Dobry TVN”. Prezencja i retoryka na wysokim poziomie, co nie jest dzisiaj często spotykane. Jedyne moje małe „ale”, to krawat w kropki. Wydaję mi się, że wyglądałbyś lepiej w jednokolorowym. Całe wystąpienie na duży plus. Czekam na kolejne relacje z wyprawy i pozdrawiam! 🙂
[…] nieco włosy i zarost. Przyznam szczerze, że tego ostatniego odrobinę żałuję… po mięsięcznym pobycie w Szkocji, podczas którego żyletka była mi kompletnie obca, zapuściłem już całkiem pokaźną brodę.. […]
Jest jedna rzecz, która napawa mnie pewnym niepokojem, przed udaniem się na Wyspy samochodem. Czy w Twojej opini trudno jest przestawić się na ruch lewostronny? Ba, jak to wygląda w sytuacji korzystania z samochodu z kierownicą po „naszej” stronie?
Po naszej czyli po „właściwej” 😛 Nie było to dla mnie wielkim problemem. Najtrudniejszy element to IMO ronda, którymi UK jest gęsto usiane. Trzeba pamiętać, że na ronda wjeżdżamy w lewo a nie w prawo 😛
Co do szos to na autostradzie przy wyprzedzaniu warto jechać z kimś kto powie „teraz możesz”, ale ruch i tak jest jednokierunkowy więc to łatwe.
A później na mijankach też jest już łatwo bo tam nie ma lewej strony, jest tylko środek 😛