Johnnie Walker 12 yo „Black Label” – ulubiona whisky Churchilla

Johnnie Walker Black Label to najsławniejszy blend premium na świecie. O whisky tej mówi się, że składa się z około 40 rodzajów whisky, z których najważniejsza to 12 yo Cardhu ze Speyside. Ziemistość i lekką dymność do JWBL wnoszą (podobno) Caol Ila i Talisker.

Trochę historii

W 1906 roku wnukowie Johna Walkera – Alexander II i George sprzedawali w swoim portfolio 3 whisky: Walker’s Old Highland, Special Old Highland i Extra Special Old Highland.

W 1909 roku whisky te oficjalnie przemianowano na odpowiednio Johnnie Walker White Label 5yo, Johnnie Walker Red Label 6yo i Johnnie Walker Black Label 12yo. Był to także moment, w którym po raz pierwszy na butelce użyto logo „Jasia Wędrowniczka” autorstwa Toma Brownea.

W tym czasie firma John Walker była już właścicielem destylarni Cardhu, ale widząc potencjał swojego biznesu, zaczęli oni interesować się także innymi destylarniami i do 1916 weszli już w posiadanie takich destylarni jak: Coleburn, Daluainie, Caol Ila, Talisker, a w 1923 roku pozyskali także destylarnię Mortlach.

W 1925 John Walker dołączyła do Distillers Company, która w 1986 roku została przejęta przez koncern Guinnes. Ten w 1997 połączył się z Grand Metropolitan tworząc DIAGEO znajdujące się obecnie w posiadaniu 29 destylarni.

Johnnie Walker Black Label

Do 2012 roku Johnnie Walker produkowany był w zakładzie w Kilmarnock (nie destylarni – blendy pochodzą z wielu destylarni). Przeniesienie do nowego zakładu produkcyjnego spotkało się z bardzo silnym sprzeciwem lokalnych społeczności. Nie zniechęciło to jednak DIAGEO do wykonania zaplanowanej zmiany.

Johnnie Walker Black Label i Winston Churchill

Johnnie Wlaker Black Label to ulbuiona whisky Winstona Churchilla, który podobno zaczął ją pić z wodą podczas jednej z podróży do Afryki, aby chronić przewód pokarmowy przed bakteriami. Widocznie ochrona ta była bardzo skuteczna ponieważ  Churchill stosował ją już do końca życia 😉

0430 TRANSPORT Churchill

„Jedna z moich podstawowych zasad to picie przed, w trakcie i po posiłku”

Tak powiedział Churchill w rozmowie z królem Arabii Saudyjskiej. Nie wiadomo czy brytyjski premier mówił to na poważnie. Bardzo prawdopodobnym jest jednak, że jego lekarz nie uznałby tego za świetny żart. Szczególnie biorąc pod uwagę faktyczne ilości alkoholu jakie spożywał premier Wielkiej Brytanii. Wielu posądzało Churchilla o alkoholizm. Jednak on w 1936 roku przyjął i wygrał zakład z niejakim lordem Rothermere. Zakład polegał na wytrwaniu w rocznej abstynencji.

Do historii przeszły także słowa Churchilla skierowane do Bessi Braddock, która zarzuciła mu pijaństwo:

„Jestem pijany – to prawda, ale kiedy rano będę trzeźwy, pani ciągle będzie brzydka”.

Elegancko ubrany facet, z kubańskim cygarem w jednej dłoni i szklanką whisky w drugiej. Chyba powinienem powiesić jego plakat nad łóżkiem 😉

Jak smakuje Johnnie Walker Black Label?

Oko – miedziana
Nos – niezbyt lotna, delikatna, kremowa, skórzasta, tytoniowa, nie wyczuwam intensywnego zapachu, ale zapach, który wyczuwam bez wątpienia jest bardzo przyjemny.
Język – oleista i słodka
Finisz – delikatny finisz, karmelowy z dozą gorzkiej czekolady i minimalną dymnością na końcu. Trochę pieprzny, ale zupełnie pod kontrolą. Doskonale nadaje się do popijania. Chociaż sam oczekuję od whisky więcej niż może mi dać JWBL, jestem w stanie zrozumieć wybór Churchilla. Miał na głowie większe problemy niż to czy beczka użyta do leżakowania była dobra, a JW. Black Label to niezmiennie przyjemna whisky.
ABV – 40%

Notes degustacyjny - kup teraz

Nowy rozlew wódki Miler Spirits

Perfumy męskie Miler Masculinité

42 Responses to Johnnie Walker 12 yo „Black Label” – ulubiona whisky Churchilla

  1. Chierro pisze:

    Czuć dym, da się pić. Szału co prawda ni ma, z pewnością jednak umili świąteczne wieczory 😉
    Ciekaw jestem natomiast twojej oceny Jim Beam Small Batch którą ostatnio nabyłem. Mnie osobiście aż tak bardzo nie zachwyciła.

  2. vip pisze:

    O i mamy notkę o JWB. Całkiem przyjemny blend. Choć cena u nas sporawa. Taniej i równie smacznie można skosztować James’a King’a 12Y albo JOINTA. Naprawdę niezłe blendy. Bo cena 100 120 zł za JWB to już wolę dokładać i zaczynać przygodę z singlami.

  3. Oskar pisze:

    A jak najlepiej pić?

    Słyszałem wiele teorii i każda zupełnie inna.
    Za drogie by pić z colą czy wodą. Ze spritem profanacja.
    Jak czysto na lodzie to dlaczego? Przecież to blend?

    Ja wychodzę z założenia, że piję tak jak mi smakuję czyli na lodzie lub z colą, ale czekam na opinie bardziej doświadczonych:)

    • Tomasz Miler pisze:

      Oskar na blogu znajdziesz osobny artykuł na ten temat.

    • lukasz pisze:

      Ja kiedyś z colą, jakiś czas z sokiem jabłkowym (tak mi zaserwowali w UK), teraz tylko czystą czy to taka za 30zł czy za 300. Latem czasami na kostce czy 2 lodu.

      • szczaq pisze:

        Podpisuję się pod Twoimi słowami w 100% 🙂 czy piję JWRL czy Grouse’a czy Singla, zawsze na czysto 🙂 a w lecie teennesse na lodzie

  4. vip pisze:

    Może Pan Tomasz Szanowny nawiedzi biedronkę i intermarche celem zakupu James Kinga 12Y i Jointa i zrobi nam małą notkę. Ciekawe jak w odczuciu Pana Tomasza wypadnie JK 12Y VS. JWBL.

    • jaromir pisze:

      tez jestem ciekaw krola z biedronki!

      • szczaq pisze:

        Panowie moglibyście dopisać jakie są ceny tych whisky w biedronce? Niestety nigdy się z nimi nie spotkałem, jedynie co ostatnio wartego uwagi zauważyłem, mimo że nie jestem fanem to Ballantines 12yo w chyba naprawdę świetnej cenie – 79,99 zł, butelka 0,7 L.

        • virus pisze:

          James King 12Y – 69 zł. Ten Ballantines 12yo zawsze tak mniej więcej stoi około 80 zł, ale jak dla mnie to ciul lepsza podstawowa wersja nic specjalnego.

          • szczaq pisze:

            Oki, dzięki serdeczne. To faktycznie niezła cena, pewnie trzeba będzie spróbować :p

  5. Konrad pisze:

    Coś się Pan opuścił w recenzjach. Ponad połowa tekstu jest nie na temat a do tego jest go niezwykle mało. Żadnej oceny, porównania. Kompletnie nic. Jak tak dalej pójdzie to straci Pan czytelników

    • Tomasz Miler pisze:

      Na razie słupki rosną 🙂 Poza tym recenzja jest tak samo długa jak inne, o Churchillu nie wypada nie wspomnieć a blendom nie daje punktów więc wszystko jest po staremu 😉

  6. virus pisze:

    Konrad, jak dla mnie jest wszystko bez zmian. T. Miler 3ma klasę jak zawsze. Jest notka jest historia z Churchillem. Nic dodać nic ująć. mój JWBL czeka na wolną chwilę, pewnie w święta odkorkujemy z zdegustujemy.

  7. szczaq pisze:

    Wczoraj testowałem JWBL jednocześnie porównójąc go z Famous Grouse w wersji podstawowej.
    Cena: JWBL nabyty w Realu za niespełna 90 zł – 0,7 L, a Famous Grouse za niespełna 70 zł ale w zestawie z dwoma szklaneczkami, bardzo ładnymi, świetnie zapakowane no i oczywiście trunek 0,7 L.
    Zapach: jak na mój amatorski nos, JWBL ma nieco bardziej złożony, ciekawszy lecz dużo słabiej wyczuwalny niż Famous Grouse gdzie zapach jest świetny i naprawdę intensywny.
    Smak: JWBL tak jak Pan pisał Panie Tomaszu, pieprzny dość mocno i beż żadnego zachwytu bo ta pieprzność to najbardziej i najdłużej wyczuwalny element ze składowych, zdecydowanie bardziej smakuje mi Grouse, szczególnie w połączeniu ze świetnym zapachem (mam na myśli picie z odpowiedniego szkła) lecz finisz dłuższy w przypadku Black Label’a. Domyślam się, że jest to efektem 12 letniego leżakowania.
    Podsumowując uważam, że JWBL to o niebo lepsze whisky niż Red Label ale jednak nie jest to w moim odczuciu blend warty tej ceny (generalnie jest o 20 zł tańszy niż single np. Bushmills 10 yo). NAtomiast Famous Grouse uważam za świetny blend prawdopodobnie najlepszy JAK DLA MNIE w tej klasie i stawiam sobie za cel test Famous Grouse’a w zielonym szkle:) czyli wersji 12 yo! Pozdrawiam serdecznie!

    • piotrcz pisze:

      Szanowny Panie szczaq 😉
      Bez urazy, ale Famouse Grouse i Czarny Jasiek to zdecydowanie odmienne blendy i porównywanie ich jest …. no właśnie…. czy porównanie tych blendów „na punkty jest możliwe” ?. Nie mam może doświadczenia TM (który doszedł do 200nej recenzji), ale odkrywam od jakiegoś czasu single malty – na miarę możliwości mojej kieszeni i faktu, że nie jest to moje podstawowe „hobby”, tylko raczej drugie lub trzecie w kolejności i dochodzę do dość ciekawych wniosków:
      0. „”JAK DLA MNIE” – no właśnie….. każdy ma jednak inne kubki i osobiście MI bardzie leży (w mojej opinii), większa wytrawność Balantyny lub zielone nuty Tullamore Due niż słodkie FG czy Scotish Leader…(chociaż z colą to już wszystko jedno 😛 )
      1. żeby wyciągnąć frajdę z blendów, trzeba jednak pokosztować ich podstawy, czyli maltów.
      2. wtedy wyraźnie (nawet na zwykłych blendach, ale lepiej na 12-kach) widać korzenie mieszanki i to co wpływa na ich charakter.
      2.1 no i wtedy jak sobie piję nawet podstawkę FG i JWRB to widzę: to są zupełnie różne mieszanki, każda z nich smakuje mi w stopniu całkowicie zadowalającym, ale FG można pić do momenty „zgonu”, podczas, gdy JW jednak ma w sobie nuty bardziej wymagające i ciężkie, które dają (mi osobiście) zadowolenie dopiero po dłuższym treningu i docenienie ich wymaga jednak pewnej pracy u podstaw
      3. dla mnie osobiście najbardziej porównywaną skalą jest kolor (niestety). Sprawa zapachu i smaku to również trening i kalibracja i osobiście dla mnie określenie „pieprzność” jest jakąś wykładnią, ale dla wewnętrznego łiskaczowego ja bardziej operuję skalą „złożoności” niż prostych smaków, bo raczej ciężko jest mi dopasować moje smaki do opisywanych.
      4. SMAK, ZAPACH… to dziwka, ułuda… kupiłem sobie pewien malt z Islay, który (tak, tak), po pierwszym otworzeniu dał mi tak w mordę, że powiedziałem sobie – jak można pić ten ściek ??? – , ale byłem twardy i systematyczny… przez dwa tygodnie atakowałem wroga na L i dopiero po tym czasie organizm zaczął doceniać truciznę ;). To co wa tygodnie wcześniej było smrodem z zakamarki sali operacyjnej przerodziło się w „ciekawy aromat”, który dawał zupełnie inne doznania niż cała półka standardowych „przyjemych” maltów.
      5. nie kupujcie kieliszków „by Miller” ;). Są strasznie niebezpieczne. Więcej już nic nie napiszę.

      • Chierro pisze:

        Lepszejsze burbony śmierdzą dla przykładu czymś w rodzaju kleju lub lakieru. Dlatego osobiście stosuję metodę „na koniak” czyli podgrzewania kieliszka w dłoni, wtedy trunek wydziela najlepszy zapach i smak.

  8. szczaq pisze:

    piotrcz, jak najbardziej bez urazy z mojej strony, doceniam Twoją wypowiedź. Naturalnie masz rację, że JWBL i FG to zupełnie inne blendy, chciałem tylko swoją wcześniejszą wypowiedzią podkreślić pieczołowitość FG ponad JWBL. Piszę to (i pisałem wcześniej) odnosząc się do cen przyzwoitych i dających satysfakcję single maltów w stosunku do szczególnie popularnych w naszym kraju blendów. Pozdrawiam piotrcze !:)

    • szczaq pisze:

      ponadto co napisałem wcześniej, testowałem dość ostro JWBL, testowałem także Cardhu 12yo i nie jest to w moim guście odnośnikiem (jako składowa JWBL)

      • piotrcz pisze:

        Cóż, whisky to jednak cholernie indywidualna sprawa. Patrząc z puntu widzenia ceny/jakości muszę przyznać, że JWBL nie jest moim ulubionym trunkiem. Fajnie jest sobie siorbnąć od czasu do czasu, ale bez przesady.

  9. Szymon_27 pisze:

    Jak dla mnie bardzo ciekawa notka o JWBL na którą czekałem…. mam jednak małą prośbę do Pana Tomasza mianowicie przewertowałem tego bloga solidnie wydaje mi się że nawet bardzo i mam nadzieje że nie strzelę gafy, jak powiem że nie znalazłem żadnych wpisów i notek na temat whisky finiszowanych ! myślę tu np o blendach grantsa Ale Cask Finisz i Shery Caske Finisz. W sklepach tesco co kwartał wydawana jest gazeta „alkohole” i obecna wersja świąteczna opiewała w dość ciekawy artykuł właśnie o tych produktach grants’a. Panie Tomaszu, jeżeli Pan to przeczyta to rad bym był bardzo przeczytać na Pana blogu Pańską opinie o tych finiszowanych whisky, być może są godną ciekawostką, a może tylko marketingowym chwytem ? dodam że zakupiłem na święta te dwie finiszowane edycje Ale i Shery i nie wiem czy tesco, a raczej ich alkoholowy magazyn nie nabił mnie w butelke 🙂 Pozdrawiam życząc wszystkim zdrowych spokojnych, a także blendowo-singlowych świąt 🙂

    • piotrcz pisze:

      jedno jest pewne… żeby wyczuć różnice smakowe w Grantsach Ale i Sherry trzeba poczekać, aż cały śledzik wyparuje po świętach;) Ale na serio. to chyba bardziej działa marketing i podświadomość (no Panie, beczka po sherry, hoho) niż faktyczny wypas aromatów i smaków. Osobiście nic nie mam przeciwko tym wynalazkom – są ładnie zrobione, przyzwoite w smaku, mają dodane dodatkowe bajery w postaci tajemniczej karteczki z opisem, którą fan picia może z zapartym tchem czytać , gdy żona nie widzi 😛 i tyle…

    • Tomasz Miler pisze:

      Dobre beczki po sherry, są bardzo drogie i trudne do zdobycia co siłą rzeczy przekłada się na ceny i dostępność whisky, która w nich leżakowała.

      • piotrcz pisze:

        pełna zgoda, tylko, że jesteśmy w podwątku o blendzie finiszowanym w beczce po sherry. Jest ciut droższy – no problem, tylko nie będąc master blenderem 😉 ciężko te ekstra nuty wyłapać :P. Osobiście chyba najbardziej z Grantsów leżał mi właśnie sherry finish, ale sam nie wiem czy to sprawa „smaku”, czy podświadomości 😉

  10. nie lubię pić pisze:

    Nie wolno namawiać do picia tak ogromnej ilości whisky 🙂

    A co do Ale Cask Finish i Sherry Cask Finish Grantsa, to wydaje mi się że jest to nieopłacalny wydatek.
    Niby teraz można je nabyć nawet za 55 zł za 0.7l, ale moim zdaniem jest to bardzo marna whisky.
    Lepiej chyba za 110 zł kupić jakąś podstawkę SM, chyba że mamy albo za dużo kasy, albo znajomych z którymi możemy zrobić składkę.
    Sample 100ml też są bardzo dobrym rozwiązaniem.
    Osobiście odradzam Grantsa w tych 2 wersjach plus podstawowej.

    Moim zdaniem kupno blendów jak leci to jakby kupować wszystkie polskie czyste wódki – tylko po co ?
    Choć muszę przyznać że całkiem niedawno sam tak robiłem 🙂
    Wychodząc z założenia że nic mnie nie może ominąć.
    Szukając dobrej whisky którą możemy pić samą, raczej nie trafimy na nią wśród popularnych blendów czy butelek z dyskontów, co oczywiście nie neguje takiego postępowania.
    Moim zdaniem lepiej kupić 5 SM niż 10 blendów.
    Optymalne rozwiązanie to zakup w 3-4 osoby, wydatek jest wtedy skromniejszy i można kupić nie jedną a 3-4 butelki.

    Zdecydowanie wole gin lubuski z tonikiem niż jasia z colą 🙂

    I teraz odnośnie tego bloga.
    Widzę tu sporo negatywnych komentarzy.
    Jeśli się skupicie to dojdziecie do wniosku że nie jest to jakiś profesjonalny blog o whisky.
    A raczej przygoda z różnego rodzaju alkoholami bardzo barwnie przedstawiona.
    Czyta się go bardzo miło i przyjemnie, poznając przy okazji różnie niuanse.
    Może się trochę zagoniłem i nie doceniam autora, może rzeczywiście jest profesjonalistą 🙂
    W sumie bardzo trudno to ocenić, ale na pewno posiada bardzo dużą wiedzę i posmakował sporo butelek.
    Teraz odnośnie ocen w skali 1-100
    Może jest parę osób na świecie które rozróżnią 1000 różnych gatunków whisky.
    Może jest parę osób na świecie które wyczują różnicę między notą 86 a 87
    Ale chyba nie o to w tym chodzi 🙂
    Chodzi o dobrą zabawę i dzielenie się z innymi swoimi zainteresowaniami.
    Także moim zdaniem jakieś negatywne posty są nie na miejscu 🙂

    Teraz odnośnie wyczuwania smaków.
    Chyba optymalnym rozwiązanie jest to ca kiedyś napisał Tomasz.
    Trzeba sporo smakować, uczyć się rozróżniać smaki i nie koniecznie w whisky ale też we wszystkim czym one występują.
    Każdy oczywiście je wyczuje w innym natężeniu. czy też niektórych nie zauważy a inne trochę zmieni.
    Ale ważne abyśmy mieli z nich przyjemności i je doceniali.

    Mam nadzieje ze się nie naraziłem autorowi bloga 🙂
    I mnie nie zbanuje 🙂

    • piotrcz pisze:

      hehe, idąc dalej tym tropem …skoro 5 SM to 10 blendów to nam daje 1SM=2blendy
      1 niezły blend=3 flaszki wódki
      1 flaszka wódki = 2 butelki fioletowego bimbru (nie pytajcie skąd mam cenę, ale 1l chodzi po 19pln)
      czyli jak w mordę strzelił (matematyka nie kłamie) wychodzi, że jedna podstawka SM (0,7) to 12 półlitrówek bimberku.
      Zakładając, że wstrzemięźliwy rodak wypije 4-5 razy w tygodniu po 100-150 gram to nam daje circa 1,5 jednostki bimbrowej na tydzień, czyli te 12 flaszek starcza na dwa miesiące !!!!
      No i teraz policzmy, ile przeciętny Kowalski będzie mógł w tej cenie posiorbać SM.(przez 2 miechy). No więc Kowalski kupuje sobie taki przykładowo Glenfiddich 12 (yyyyyy) i rozkłada sobie 0,7 na 40 dni roboczych (tylko tyle, bo jest wstrzemięźliwy)….. i wychodzi 17,5 g na kieliszkodzień…….
      Wniosek??? Picie SM :
      1. poprawia funkcjonowanie wątroby,
      2. to zdecydowanie sposób na walkę z alkoholizmem.
      3. Zapobiega rozpadowi rodziny
      4. „bo zupa była za słona” występuje zdecydowanie rzadziej
      i w związku z tym…. powinna być dofinansowywana przez państwo

  11. nie lubię pić pisze:

    Nie tędy droga 🙂
    Miałem na myśli to że smakowo lepiej wypić 5 SM niż 10 Blended.
    Tani SM to wydatek rzędu do 130 zł, przy tej cenie można kupić sporo butelek jak się tylko dobrze poszuka.
    Przy czym za blendy trzeba zapłacić dużo więcej niż połowa 130 zł.
    Przedział 60 – 100 jest dość powszechny.
    Wszystko poniżej tej ceny jest raczej słabej jakości, nie mówię o promocjach.
    Zakup Johnnie Walker Black Label za 99 zł też nie wydaje się dobrym pomysłem, lepiej kupić najtańszego SM lub chociaż Bushmills Black Bush który moim zdaniem jest smaczniejszy a przy tym jest dużo tańszy.
    Oczywiście to tylko teoria i luźna wymiana poglądów.
    Chodziło mi raczej o to że nie warto aż tak oszczędzać na alkoholu.
    Lepiej dołożyć trochę więcej i kupić coś lepszego.
    Aby pić z małą dozą przyjemności a nie się wykrzywiać i mieszać wszystko z colą.

  12. nie lubię pić pisze:

    Ja na szczęście nie mam tego problemu 🙂
    Wystarczy że się sam przekonam 🙂

  13. tester pisze:

    Lubię czytać sensowne komentaże ale większość powyższych jest czystym „dorabianiem p….ie uszu”.
    JWBL jest dla wielu osób blendem z wyższej półki, kosztuje swoje pieniądze (nie mnie oceniać czy mało czy dużo – bo wszystko jest warte tyle ile klient bedzie skłonny zapłacic) i jednym z wielu przystanków na drodze w poznawaniu świata smaków rudej wódy na myszach. Przekonywanie o wyższości SM nad blendami mija się z celem, każdy dotrze do poziomu SM a czy tam zostanie zadecyduje zasobność portfela i wrażenia smakowe.
    A już opinie że najgorszy SM jest lepszy od każdego blenda to jakaś kpina.

  14. nie lubię pić pisze:

    Ja chyba nie pisałem że najgorszy SM jest lepszy od każdego blenda.
    Sztuka polega na tym aby znaleźć coś nie drogiego a dobrego 🙂
    Dlatego trzeba posmakować trochę butelek.
    Oczywiście każdy kupuje to na co go stać.
    Zresztą to jak w życiu, kupujemy to na co mamy środki, chyba ze bierzemy coś na kredyt.

  15. Bond pisze:

    W święta sobie czarnego jasia na spokojnie skosztowałem. Całkiem przyjemny blend. Choć 100 zł za 0,7 to nie jest mało. Normalna cena to 120 zł. Kupiłem też za 70 zł tego James Kinga z Biedronki wersję 12Y i …. jestem zaskoczony !. Lepszy od jaśka no i cena jak na 12 BDB. Swoją drogą w necie o nim mało info ? on niby robiony dla Macro na South Africa ?. To co on robi w PL. Są wersje 5y, 8y, podstawowa 3 Y i 12y. Jest już też 21Y. W pl tylko 12.
    Jak za tą cenę jest Super. Ktoś coś wie więcej kto od kogo to wyszło ?

  16. nie lubię pić pisze:

    Najtaniej czarnego jasia kupiłem kiedyś w małym tesco.
    Butelka 0,7l kosztowała ……76 zł

    Mam pytanie do tych co piją często czerwonego.
    Czy prawdą jest że od niedawna uległ zmianie jego smak ?
    Ponoć jest teraz bardziej dębowy.

  17. Szymon_27 pisze:

    Dziękuje Panowie za rozwinięcie mojego pod tematu o grantsie finiszowanym, popróbowałem i zgadzam się z Wami, że jest to wydatek mało opłacalny, różnice w smaku ale i sheryy, już nie mówię od siebie ale od zwykłej podstawki naprawdę niewielkie, za te dwie butelki zapłaciłem 110 zł wystarczyło troche dołożyć i kupić SM 🙂 Wszystkiego dobrego w nowym roku !!

  18. wald3km pisze:

    Zakupiłem wymienioną whisky (Alma, Tarnów, 0,7 za 94,94 PLN). Nie wiem, czy pan to zauważył, ale na etykiecie z tyłu butelki napisane jest, że zawiera karmel. Czy jego zawartość ma faktyczny wpływ kolor i smak whisky? Z tego co wyczytałem na temat whisky i karmelu to spodziewałem się, że dodawany jest tylko do podstawowych i tańszych blendów.

    • Tomasz Miler pisze:

      Karmel dodawany jest do wszystkich blendów, a jeśli jest wyjątek to tylko potwierdzi regułę. Dodawany jest także do wielu SM.

  19. nie lubię pić pisze:

    Karmel jest dodawany aby wyrównać kolor, chodzi o to aby każda butelka miały jednakowy.

  20. pijak pisze:

    owszem Johny był ulubioną marką Churchila ale Red a nie Black..

  21. janek pisze:

    Czarny JW to w mojej ocenie najlepszy stosunek ceny do jakości

    • Jasiu pisze:

      W mojej ocenie potwierdzam.Lubię tę whisky. Troszkę słodka (zbyt) ale double jest już miodowy do przesady. pozdrawiam smakoszy

  22. yayaya pisze:

    Trzeba trochę czasu dać whisky i się z nią zapoznać. Ta jest trochę prosto z mostu. Bardzo dobry blend ale tylko tyle. W zapachu nuty orzechowe. W smaku duża słodycz. Finisz długi. Czekolada deserowa + mleczna. Poukladana, przyjemna, alkohol zupełnie nie przeszkadza. Jest pomysł na tą whisky. Brakuje mi woni starej zajezdni kolejowej, błota, ryby, wodorstów 😉

    Rozpatrując ją w cenie i na poziomie premium blend. Myślę, że się broni. Zdecydowanie wolałbym jednak grants smoky. Fajna zaskakująco pełna i dymna whisky. Wyprzedaż w tesco = 60zł. Ciekawszy jest też bushmills black. 70zł. Ma niedostatek ułożenia wzgledem JWBL ale też ładniej gra w nim alkohol. Rozpiętość smaków większa, pachnie. JWBL jest gładka, ułożona, słodka. W zapachu prawie nic się nie dzieje.

    Co jeszcze przebija blacka jeśli lubisz ciekawe whisky a nie proste smaczne whisky?
    Glengarry Peated And Smoky. Znacznie tańsza. Dużo więcej zwiedzania. Single bez rocznika. Wędzona torfem ze śmietnika z oponami. Pierwsze wrażenie to odrzucenie. Zapach unosi się po pokoju. Bardzo torfowa whisky, w tej cenie zaskakuje ilością smaku. Jak damy jej chwilę w kieliszku odstać. Nic ciekawszego w tej cenie nie ma.
    A Naked Grouse? Również JWBL klęka. Mocniej, więcej, alkohol również bardziej w tle. Świetna bazowa whisky.
    A Dewars 8 carabean? piękny ciekawy blend z beczki po rumie. No brainer za 70zł, wesoły ale spójny, ułożony. Nadrobili tym rumem ale zrobili to dobrze. To jest niska pólka whisky bez wad i mająca zalety na półce premium.

    Wszystko w cenie blacka lub dużo taniej a ciekawiej. Wszystkie powyższe spokojnie same lub na kropelce wody.

    To wracając dla blacka. Brak zapachu. Po rozkołysaniu smak chowa się za alkoholem. Beczki poznać się nie da bo było ich dużo. O ile nie postoi 10 minut to w smaku pojawia się mniej przyjemna nuta alkoholu. Przy 12tce. W smaku bardzo zdominowana przez słodycz, przykrywa wszystko. Finisz długi, bardzo słodki, czekolada mleczna i łyżka cukru. Nuty dymne, porównując do dymnych, nie istnieją. Kwiaty, krzaki, owoce, nie ma. Wszystko zasypane cukrem.
    Cukiereczek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

« »
Scroll to top
 

NEWSLETTER

Bądź na bieżąco z nowymi
publikacjami na blogu
i otrzymaj za darmo e-book:
"JAK PIĆ WHISKY?"