Czy wolno pić każde piwo?

Zaskoczyły mnie ostatnio żarliwe dyskusje, które wybuchły pod moimi postami o piwach na Facebooku. W zasadzie to nie były to posty o piwach tylko zdjęcia piwa. Głównie zarzuca mi się, że pokazuję zdjęcia piw mainstreamowych, tzw. „koncerniaków”. Sprawa zaszła dość daleko ponieważ oprócz komentarzy zacząłem otrzymywać także wiadomości i maile (!!!), że wstyd, że hańba, szok, że się nie znam i że takie tam …

piwo

Prawdę mówiąc, to „lokalnie” kompletnie mnie to nie rusza. Piję co mi się podoba, płacę za to, zdjęcia robię własnym aparatem, a wszystko publikuję na swoim Facebooku … więc o co w ogóle chodzi?

Natomiast „globalnie” sprawa jest interesująca! Z uwagi na bardzo niską cenę (dobre piwo jest mniej więcej 50-100x tańsze niż dobra whisky) piwo jest najbardziej dostępnym (a więc najmniej luksusowym) ze wszystkich alkoholi. Nic więc dziwnego, że obok ludzi, którzy po prostu lubią piwo, jest cała rzesza miłośników piwa, która się przez nie definiuje i stara się dzięki niemu wyróżnić. Socjologicznie to niezwykle ciekawe ponieważ kiedy dodaję zdjęcie podstawek whisky Caol Ila, Glenfiddich albo Macallan to wzbudzają one zachwyt choć kierując się analogią należałoby porównać je do butelek piw Lech, Żywiec i Carlsberg (kolejność dowolna). Jednak w Polsce zdjęcia piw wymienionych w nawiasie wzbudzają wyłącznie nienawiść. Nie dałoby się tak z większym dystansem? Nawet w Belgii najwięcej piją Jupilera, który obok uwielbianych trapistów nawet nie stał.

Mieszkałem kiedyś przez dłuższy czas w Belgii i jako student wypiłem tam wszystko co dało się kupić dużo wcześniej niż takie pozycje jak Duvel, Leffe i Kwak stały w każdym markecie. Zrobiłem nawet coś o czym wielu piwoszy marzy –> pofatygowałem się do browaru Westvleteren i kupiłem całą skrzynkę … Jednak dzisiaj piwo jest dla mnie alkoholem raczej „obiadowym” i denerwuje mnie kiedy przegięte w smaku browary gryzą mi się z jedzeniem. Zbyt duża pełnia smaku potrafi np. kompletnie zrujnować dobry seafood. A ja lubię dobry seafood bardziej niż dobre piwo 😛 Po prostu czasem wolę napić się piwa kierowanego do ogółu niż zmuszać się do picia czegoś co stworzono, aby wyróżniało się na siłę. Uważam zatem, że mam lepiej niż większość piwoszy, wiem kiedy pić Becksa, kiedy Duvla a kiedy browar Kormoran i czerpię z tego prawdziwą przyjemność 🙂

Ostatnio, kiedy opowiadałem o znaczeniu ręcznego obszycia butonierki podczas jednego z moich wystąpień pewien słuchacz zarzucił mi w otwartej dyskusji, że jestem snobem. Niech mu będzie, wolę snobować się na dobrą butonierkę (choć większość ludzi nie wie w ogóle gdzie ona jest) niż być snobem piwnym, który wcina mi się wieczorem do kolacji lub przed telewizor bo go boli, że piję Becksa i płacze w komentarzach, że tam słaba piana i w ogóle napój słodowy, a nie prawilny browar. Jak to się mówi po angielsku, just a thought

Notes degustacyjny - kup teraz

Nowy rozlew wódki Miler Spirits

Perfumy męskie Miler Masculinité

33 Responses to Czy wolno pić każde piwo?

  1. Marcin pisze:

    No cóż panie Tomku, trochę to krzyk rozpaczy…. Trzeba uważać kogo się promuje, żeby nie odbyło się to kosztem wiarygodności i dobrego imienia.

  2. Andrzej pisze:

    Dobrze, ze jestes snobem w sprawie butonierek. Wielka szkoda, że takiej uwagi nie przykladasz do jezyka, ktorym sie posługujesz. Seafood to „owoce morza” po polsku, a „dobry seafood” to jezykowy potworek. Wymagajmy od lingwistow wiecej. Pozdrawiam 🙂

  3. Norbert Z. pisze:

    Przyznam się szczerze, że mnie też drażnią te obcojęzyczne wstawki. Osobiście staram się używać polskich zwrotów i dbać o poprawność naszego języka. Dla mnie to też kwestia elegancji, wprawdzie językowej, ale elegancję trzeba traktować całościowo, nie wybiórczo!

    A wracając do tematu piw. Dlaczego wolę Kormorana, Ciechana czy inne piwo lokalne? Odpowiedź jest banalna, bo jest nasze polskie! Szukasz piwa do obiadu, tup Ciechana, jest mniej więcej w tej kategorii co np.: Lech, Calsberg.

    Te dwa aspekty wiążą się z elegancją. Oczywiście sposób pisania i to co kto kupuje to są jego osobiste sprawy, ale wyraziłem swoje zdanie, po to przecież służą komentarze :).

    PS: Nie jest broń Boże atak, tylko krytyka. Mam do Ciebie Tomku wielki szacunek za to, że prowadzisz tak świetne blogi, które są podparte fachową wiedzą, ale trochę krytyki nie zaszkodzi, a może pomoże i blogi będą jeszcze lepsze?

    • Tomasz Miler pisze:

      Norbert, ja lubię konstruktywną krytykę więc nie ma problemu 🙂 Nie spodziewałem się, że ten seafood tak wszystkich zaboli. Swoją droga ciekawe co by było gdybym kursywą napisał frutti di mare 😛 ?!? Mam podejrzenia, że przeszłoby bez problemu 😛

  4. PiwnyKiper pisze:

    Nie należę do ludzi, którzy terroryzują innych za alkohol, który piją (a na pewno nie w internecie). Rozumiem, że tak jak nie każdemu odpowiada ekstremalna dawka ppm-ów w moim Ardbegu, tak nie każdy musi być fanem goryczki w triple IPA. Pij i daj pić innym, tak uważam.
    Niemniej jednak nie zgadzam się z jedną rzeczą. Odpowiednikiem Lechów, Tyskich i Carlsbergów są raczej wyroby takie jak JWRL, Ballantines czy Passport – masowe i tanie wypusty, nie służące degustowaniu, a jedynie umileniu posiłku/wieczoru/zryciu bani.
    Tanie single malty to odpowiednik już nieco lepszych piw, takich jak pokazane powyżej belgi (Leffe i Duvel), czy też krajowi rzemieślnicy (np. Pinta). I takie zdjęcia wzbudzają już tylko pozytywny odbiór. 🙂

    Nie zgadzam się też, że piwo jest alkoholem najmniej luksusowym. Ma jedynie przylepioną taką łatkę po dekadach hegemonii na rynku bezsmakowych lagerów. Doszło do tego, że słysząc słowo 'piwosz’, staje nam przed oczami śmierdzący, zarośnięty menel spod monopolowego; względnie robotnik fizyczny koło pięćdziesiątki, z brzuchem i bez zainteresowań, wypijający dziennie sześć żubrów.
    Są piwa niezwykłe i luksusowe; sa też takie kosztujące po 60-70zł. Nawiązując znowu do analogii, będą to odpowiedniki 30yo Single malt single cask first fill sherry non chill filtered cask strenght islay whisky. 😉

    Ps: do owoców morza polecam niemieckiego Hefe-weizena, albo belgijskiego Witbiera.

  5. Xxxks pisze:

    Takie wpisy o gównaburzy są najpoczytniejsze i nie służą niczemu innemu jak generowaniu wizyt i rozrywce. Niemniej wszyscy to robią, niektórzy częściej. Wstaw znowu foto whisky z colą i łap profity☺

  6. Maciosz pisze:

    Panie Tomaszu, z całym szacunkiem do Pana pracy i wiedzy – ten artykuł solidnie podniósł mi ciśnienie. Akurat po Panu nie spodziewałem się takiej ignorancji.

    Przede wszystkim, ze względu na niską cenę potraktował Pan piwo jako alkohol „dla plebsu.” To tak jakby ktoś powiedział, że whisky to taka ruda Wyborowa, bo przecież Golden Loch w Biedrze można dorwać za trzy dychy i smakuje też podobnie. Piwo również potrafi być drogie – weźmy choćby imperial stouta „Black” z duńskiego browaru Mikkeller. W Polsce kosztuje ono około 40-50zł za małą (375ml) butelkę. Oczywiście, raczej nie nadaje się do seafoodu (czy też, dla purystów językowych, owoców morza), a dobrej jakości piwa można dostać w niższej cenie. I – tak jak sporo „tańszych” whisky ocenionych na Pana stronie – są to trunki warte poznania. 🙂

    Właśnie, seafood – o łączeniu piwa z jedzeniem można by napisać książkę (i założę się, że ktoś to zrobił), ale wystarczy szybki „gugiel” by stwierdzić, że istnieją piwa, które idealnie komponują się z owocami morza. Na początek można polecić artykuł: http://www.smaki-piwa.pl/piwo/potrawy/
    I tak jak pan Bartek Napieraj napisał – nie należy mylić delikatności smaku z jego zupełnym brakiem. O określeniu „czegoś co stworzono, aby wyróżniało się na siłę” chyba nie mam siły pisać.

    Oczywiście nie mam zamiaru Panu włazić do domu z buciorami i kazać pić takie piwo czy zabraniać picia innego. Podzielam podejście mówiące, że niech każdy pije to co lubi – jeśli smakuje mu Johnny Walker z colą albo Lech, niech pije. Tylko nie należy dowodzić wyższości słabych alkoholi „dla mas” nad trunkami dla smakoszy, bo można wyjść na ignoranta. 😉

    • Tomasz Miler pisze:

      Zwróciłem uwagę na fakt, ze piwo jest najmniej luksusowe przez to, że jest najbardziej dostępne. To nie jest opinia tylko stwierdzenie stanu rzeczy więc pochopne wnioski są niepotrzebne.

      • Maciosz pisze:

        Nie widzę zależności. W tych czasach piwo koncernowe jest równie dostępne co wino czy whisky. W każdym dyskoncie czy sklepie monopolowym można dostać Tyskie, Fresco albo Ballantine’s. Jeśli zaś chodzi o piwa rzemieślnicze (tak samo jak w przypadku innych alkoholów) trzeba trochę poszukać.
        Pozdrawiam 😉

        • Tomasz pisze:

          Raczej chodzi nie tylko o zwykłą dostępność (w zwykłym markecie się ma do wyboru może 5-10 rodzajów whisky, a 20-30 rodzajów piw) , a także dostępność dochodową, by raczyć się co drugi dzień lepszym czy gorszym złotym trunkiem stać większość społeczeństwa, stąd wytworzyła się swoista kultura picia piwa

          Śmieszy mnie bulwers czytelników na to, że Pan Tomasz pije mainstreamowe piwo, co się niektórym nie łączy z wizerunkiem osoby która gustuje w single maltach. To tak jakby robiąc pizzę wrzucić zdjęcie mozzarelli z biedronki i ludzie zaczęliby hejtować czemu nie Galbani, albo czemu ktoś miesza Jacka z Hop Colą, a nie Coca Colą…

          To że Pan Tomasz promuje jakiś styl życia, nie znaczy że jest więźniem wizerunku jaki tu sobie określiliście. Nie spotkałem się na tym blogu z wpisami, które krytykowałby otwarcie ludzi za picie JW Red Label czy Ballantines z colą tylko z szacunkiem do każdego konsumenta whisky z mniej lub bardziej zasobnym portfelem, a to że kogoś stać na „lepsze” piwo, a smakuje mu inne to tylko i wyłącznie jego sprawa.

          Pozdrawiam wszystkich hejterów i czekam na kolejne wpisy czy to o piciu Leszka, Cydru Lubelskiego czy 30yo 🙂

      • Mesjasz pisze:

        „Zwróciłem uwagę na fakt, ze piwo jest najmniej luksusowe przez to, że jest najbardziej dostępne.”
        Jeśli brać pod uwagę tylko jeden styl, jasny lager, to tak, jest pospolite jak chleb. Ale problem zaczyna się kiedy chcemy poszukać czegoś bardziej wyrazistego, elsperymentalnego. Na niektóre piwa bywają nawet zapisy(imperator bałtycki z Pinty, hades gone Wild z Olimpu gdzie wyszło tylko 550 butelek) juz nie mówiąc o zagranicznych piwach. Np tych z top 50 ratebeer. Nie są to łatwe piwa, picie dobrego imperial stouta to czasem godzina przy ilości 330ml. Zresztą nie warto się spieszyć bo piwo tego typu potrafi pięknie sie otwierać smakowo. Dodatkowo ceny niektorych piw juz potrafią przekraczać 100zl, a vintagowe lambiki to czasem wydatek kilkuset euro. Świat piwa jest ogromnie bogaty, myślę też ze może dać dużo przyjemności porównywalnej z tą od smakowania whisky. Tylko trzeba być otwartym, poszukiwać i czasem serio się nabiegać aby zdobyć coś wyjątkowego. Polecam wiec się wgłębic w ten świat ogromu doznań sensorycznych, bo zawsze lepiej wiedziec(i czuć) więcej 🙂

  7. Darecki pisze:

    Oh toteraz ja pozwole sobie sie nie zgodzić,dobre piwo abdolutnie nie jest łatwr w dostępie, na pewno jest to wino, bez problemu można czy to w Polsce czy w innych krajach kupić różne gatunkinwina z całego świata, tak samo w wielu restauuracjach,śmiem twerdzic że dobre piwo jest trudniejsz do dostania niż whisky która tak na prawde można dostac w lepszych lotniczych terminalach ( nie mówię tu o tanich lotniskach oczywiscie;)

  8. Rafał, Przemyśl pisze:

    To chyba nasza wada narodowa – krytykowanie; wielu nie potrafi docenić inności, cudzych gustów. Podoba mi się, Panie Tomaszu, ze z jednej strony nie jest Pan snobem (w znaczeniu „Ę Ą”), osobą potrafiącą docenić rzeczy odrzucane przez innych, a z drugiej kimś, kto ma własny styl; natomiast, co wydaje sie słuszne, warto od czasu do czasu, szczególnie w obcowaniu z prawdziwymi snobami, powiedzieć co nie co do słuchu – of course kulturalnie (co zresztą Pan czyni).

    PS. od pewnego czasu śledzę Pana wypowiedzi; „trafiłem na Pana” przypadkowo i szkoda, ze nie wcześniej 🙂

  9. Bartek pisze:

    Wpis trochę z dupy, przynajmniej w porównaniu do reszty. Tutaj trochę bzdurek o tym, jaki to ze mnie obywatel świata, tutaj trochę czegos, z czym trudno się nie zgodzić, trochę złośliwości, anegdotka o snobach, coby się do niej zdystansować, bo najwyraźniej zabolała. Nie wiem, po co Pan pisze takie rzeczy. Szanuję Pana twórczość (pijącą i szyjącą), ale ten wypierd powyżej jest po prostu kiepski.

  10. Krystian pisze:

    Panie Tomku, po co ta hipokryzja , skoro pokazuje Pan publicznie zdjęcia zakupionych bądź pitych piw, to robi Pan to w konkretnym celu. Mianowicie, czeka Pan na reakcję ludzi, i założę się że chodzi właśnie o taką a nie inną reakcję pieniaczy.. Szuka Pan rozgłosu ,bo na rozgłosie oparty jest Pana biznes, nie ważne jak mówią, ważne by mówili, stąd potem wystąpienia w głupawych programach śniadaniowych, sprzedaż własnych produktów, sklep z whisky itp.. Nie jest Pan niezależnym krytykiem i to widać coraz wyraźniej od dłuższego czasu, według mnie ze szkodą dla Pana blogów. Jest Pan wyrachowany, (więcej tu marketingu, socjologi, niż pasji) blogowanie, wszystko co Pan pisał miało od początku jasny cel => biznes. Który teraz zdaje się urósł w siłę, przy okazji gratuluję sukcesu, naprawdę popieram ludzi z inicjatywą. Pozostaje tylko jedno ale, udaję Pan niezależnego eksperta, pasjonata, czuć w tym nutkę fałszu. W dodatku udaję Pan dżentelmena, jednocześnie szydząc z własnych czytelników za każdym razem kiedy nie podzielają Pańskiej opinii (posty o piwie, spożywaniu tatara z koniny) , wszystko to jest bardzo słabe. Proszę mi pokazać dżentelmena, który obnosi się publicznie ze swoim życiem prywatnym ? Jak już wspomniałem każde Pańskie działanie skierowane jest na jeden efekt, wypchanie kieszeni kasą, i to jest ok, tylko proszę w to nie mieszać wzniosłych idei, ok? Jeszcze raz powtarzam, to że robi Pan pieniądze nie jest niczym złym. Wracając do piwa, rażąca ignorancja wypływa z tego co Pan napisał i nie licuje ona z medialną postacią Tomasza Millera, którą Pan tak misternie utkał. Po prostu wypadałoby znać podstawowe informacje o piwie, będąc tym za kogo się Pan uważa. Przy okazji , więcej pokory,

    • Jacek pisze:

      Podczas pisania komentarza przeczytałem ten Krystiana. Mój był kropka w kropkę identyczny. Przestaję Pana czytać, ze względu na wszystkie przez niego wymienione powody. Życzę sukcesów.

  11. Tomek pisze:

    Trochę z innej beczki…

    Smutne jest to, że osoba, która degustuje i promuje dobry alkohol upublicznia również coś niedobrego.
    Tak jak pan wspomniał – lokalnie ani Pana, ani odbiorców nie obchodzi, co Pan robi.
    Prowadząc bloga, kanał na YT, firmę – chcąc nie chcąc staje się pan w oczach odbiorców/czytelników osobą godną zaufania, ekspertem, prosumentem.
    Tak samo jak krytyk kulinarny ma prawo do zjedzenia hamburgera z podrzędnej budy, tak samo Pan ma prawo pić to na co ma Pan ochotę. Niestety w oczach osób, które gdzieś tam uważały Pana za osobę, która „wie co dobre”, która „zna się na whisky/whiskey nieco Pan stracił z wiarygodności.
    Prowadząc taki typ działalności – świadomie bądź też nieświadomie (chcąc nie chcąc) edukuje Pan społeczeństwo. Niestety, będąc ignorantem w sprawie piwa niszczy Pan to, co piwni smakosze próbują od niedawna zbudować.

    PS:
    Apropo Belgii. W USA sprzedaje się i produkuje najwięcej piwa koncernowego kiepskiej jakości, co nie przeszkadza w tym, że USA uznawane są za piwną kolebkę browarnictwa kratowego i rzemieślniczego produkującego najwięcej piwa o najwyższej jakości.

  12. Adam pisze:

    Widzę tu trochę niepotrzebnego „bóldupienia” ze strony komentatorów i trochę nietrafionych słów ze strony p. Tomasza.
    Słusznie ktoś zauważył, że odpowiednikiem koncerniaków nie są single malty, a popularne blendy do „byle jakiego” spożywania.
    Słuszna jest zatem teza, że istnienie i spożywanie tego typu piw ma sens. Otóż jak idę np. na domówkę i będę spożywał alkohol w ilościach przemysłowych, czy np. pod jakieś sklepowe tanie zakąski, to nie będę brał ze sobą 16letniego lagavulina, czy nawet 10letniego glenfiddicha. wezmę balentynkę ze spritem. Jak idę na grilla, to nie będę brał świetnego rzemieślniczego piwa z pełnią smaku i aromatu – wezmę jakiegoś koncerniaka. ewentualnie coś oczko wyżej, bo koncerniaki są w piciu dla mnie znacznie trudniejsze, niż czerwony jaś z colą….są raczej jak czerwony jaś saute…dlatego można pić je z sokiem;)
    Trochę nieładnie zabrzmiało zaś twierdzenie pana Tomasza o „browarach stworzonych, by wyróżniały się na siłę”, w kontekście piw, które w odróżnieniu od masowych mają w ogóle jakiś smak i aromat. To trochę tak, jakby pan Tomasz uważał, że single malty są tworzone na siłę, bo w odróżnieniu od popularnych blendów mają dużo smaku i aromatu. No chyba nie. Owszem – zdarzają się wśród piw eksperymenty – wyjatkowo mocno nachmielone np. Taki odpowiednik Octomore Orpheusa. Ale chyba nikt o zdrowych zmysłach nie namawia do picia takiego piwa pod obiadek w knajpie – nalezy nim delektować się i cieszyć tym eksperymentem solo – tak jak wspomnianych Orpheusem. I wtedy ocenić, czy producent w swoim eksperymencie poszedł dobrą drogą, czy się zagalopował.
    Podsumowując: zarówno tanie piwa, tanie whisky, jak i rzemieślnicze piwa i dobre single malty mają swoją rację bytu. Nazywanie piw rzemieślniczych „robionymi, by wyróżniały się na siłę” ma taki sam poziom, jak robienie „gównoburzy” o to, że pan Tomasz czasem pije koncerniaki. Tak jak uważanie picia single maltów za snobowanie się ma taki sam poziom jak oburzanie się o picie ballentinesa z colą na imprezie.

  13. Krystian pisze:

    Liczyłem na rzeczową odpowiedz, ustosunkowanie się do moich słów, polemikę, Mogę się mylić co do oceny Pańskiej działalności, nie chcę zaglądać w czyjąś kieszeń, w ogóle mnie to nie interesuje. Tak samo jak nie interesuje mnie internetowa ślepa nienawiść bo ktoś coś osiągnął…Uważam jednak ,że nie można sobie ułatwiać życia słowem ”hejterzy” ,albo wsłuchiwać się tylko w opinie etatowych pochlebców. Wspomina Pan że lajki nie przekładają się aż tak bardzo na sukces finansowy, co jest nie do końca prawdą ,bo Tomasz Miler stał się szerzej znany dzięki właśnie tym lajkom. Oczywiście nie odmawiam Panu imponującej wiedzy z zakresu męskiej elegancji, świata whisky, do tego doszedł Pan sam ciężką pracą i bardzo to szanuję. Niemniej jednak zarabia Pan na swoich pasjach pieniądze, zarabia je Pan dzięki popularności. Do programu śniadaniowego na dwójce nie trafił Pan dzięki swojej wiedzy, tylko temu, że jest Pan znany. Pani Popek i jej kolega reprezentujący dwójkę, mają w głębokim poważaniu Pańską wiedzę, dla nich to egzotyka, zadając głupawe pytania , skacząc z tematu na temat, dają temu świadectwo. Telewizja jest narzędziem do prezentacji konwencjonalnych i głupawych treści, nie ma w niej czasu na nic co wykraczałoby poza konwencjonalną wypowiedź, jeżeli mówi Pan że buty konserwuje i pielęgnuje się czymś innym niż szczotką i pasta kiwi, to równie dobrze mógłby Pan mówić z afrykańskim narzeczu. Do czego dążę, ano do tego ,że udział w takim programie jest okazją do zdobycia kolejnych , fanów, czytelników, klientów itd.. Tym samym lajki przekładają się na sukces finansowy jaki on jest nie wnikam. Wracając do nieszczęsnego piwa, z racji tego czym się Pan zajmuje, powinien Pan posiadać podstawową wiedzę o piwie, tak samo jak o innych alkoholach , bo rozumiem że promując wyrafinowaną modę, sprzęty, alkohol, nie godzi się Pan na badziewie i nijakość, a tym właśnie są piwa koncernowe, można je pić z braku dostępu do czegoś prawdziwego, ale po co je promować?

    • Tomasz Miler pisze:

      Dokleję do tej dyskusji jeszcze link do artykułu o piwie, który napisałem sześć albo siedem lat temu i umieściłem w Internecie razem z artykułami o niemal wszystkich innych alkoholach świata:
      http://open-bar.pl/alkohole/piwo-historia-warzenie-podawanie/1/404
      I cały czas, jeśli chcę napić się Becksa, to piję …. bez żadnej hipokryzji 😛

      • Nielubię pisze:

        Panie Tomaszu z cały m szacunkiem, ale od człowieka Pańskiego pokroju wymaga się czegoś więcej niż ignorancji na świat piwa. Jest to podobnie duży świat jak świat whisky. Wstyd tylko promować koncerniaki po 2zł (cena gra tu podobną rolę jak w przypadku whisky) gdy pija się whisky za tysiące…
        Skoro lokalnie Pana nie rusza to czemu nie zacznie Pan pić zamiast drogiej, wyśmienitej whisky choćby Johnny Walker Red Label? Przecież to też tanie i dobre pokroju becksa czy perły. Co prawda nikt Panu nie broni pić tego badziewia, ale też nie warto tego promować. No chyba, że dostaje się kasę za reklamę, bo tylko to może być powodem na promocję za przeproszeniem g**a. Sam pijam i whisky i piwo (w większej mierze piwo) i potrafię odróżnić dobrą Whisky od badziewia jakim jest Johnny Walker Red Label, więc nie wierzę, że smakować może Panu Becks (bardziej niż Lwówek Jankes!!!) czy tyskie, DAB… Za całą pewnością Pana zmysł smaku jak i zapachu są na niewiarygodnym poziomie, dlatego zastanawia mnie Pańskie promowanie „shittu”. Chyba, że nie zaglądał Pan do specjalistycznego sklepu piwnego.

        Lajki nie przynoszą zysku? Jak napisał Krystian lajki dają rozgłos, dzięki nim więcej ludzi dowiaduje się o Tomaszu Millerze, czyli to reklama, a co za tym idzie pieniądze. Nie wspominając już o telewizji śniadaniowej…

        Panie Tomku chyba coś jest jednak nie tak. Tylko czy chodzi o rozgłos przez kontrowersyjne wpisy czy też o kasę z reklamy choćby koncerniaków. Oczywiście życzę Panu jak najlepiej i nie zazdroszczę, bo bez wątpienia Pana sukces został odniesiony ciężką pracą.

  14. necroanimal penetrator pisze:

    Właśnie. Ostatnio dyskutowałem z takim prawdziwym snobem co to pija only single malty, a wszelkie blended to dla niego po prostu gó… nie do wypicia. On to tak czuje i dla niego jest obrzydliwe:) To samo z piwem. Pija tylko drogie, bo te tanie za 5 zł to nie piwo. Piwo musi być dla niego drogie…to od razu będzie dobre. To są dopiero snoby, a nie ktoś kto pije piwo znanej marki …tzw. koncerniaka.

  15. sylask pisze:

    Widzę, że podobne problemy mają popularni blogerzy.
    Jak jesteś pasjonatem jednej rzeczy (whisky, sery, piwo, wino i co tam jeszcze) to oczywiście musisz docenić pozostałe i tylko w takich dobrych gustować, a tu się okazuje, że ktoś kto spożywa/degustuje towary z górnej półki w danej kategorii, w innej już tak nie musi, czyli pije piwo za 50 ale ser morski, whisky za 1000 ale kawę jacobsa…itd.
    Autorzy bloga się oburzają, że ktoś im zagląda do talerza, że to ich prywatna sprawa, ale to trochę wygląda jak problem któy mają aktorzy – są zakładnikami swoich kreacji. Inna sprawa, że aktorzy grają swoje role, natomiast blogerzy są prawdziwi, ale ten wizerunek nie jest konsekwentny. Nikt nikomu nie powinien narzucać jak żyć ale oczekiwania od osoby, która potrafi dostrzec i do tego jeszcze opisać doznania smaku, zapachu itp. są poprostu większe….

  16. sylask pisze:

    ..a to wszystko i tak jest pozytywne bo bierze się w końcu z poszukiwań zapomnianych lub nieodkrytych jeszcze smaków. Ja zaczynałęm od tego bloga, bo czerwony jasiek jakoś mi nie smakował chociaż był jedną z popularniejszych whisky. Myślałęm, że poprostu się nie znam, aż tu nagle okazało się, że jednak wszystko ze mną ok, tylko trzeba nauczyć się smakować, wąchać, dobierać trunki. Zacząłem kupować kolejne coraz lepsze (i oczywiście droższe) whisky kiedy natrafiłem na bloga o piwie i okazało się, że inne ale równie bogate jest piwo, a do tego można sobie takie dobre piwo samemu zrobić. Można też kupić choć to czasami trudne, ale podobnie jest z whisky, winem – nie każdą znajdziemy w swoim mieście.

    Tak więc polecam odkrywanie dobrych rzeczy – szkoda życia na te niedobre. NIe chodzi o to, że koncernowe, korporacyjne, dobre jest dobre a złe jest złe i tyle.

  17. ariel pisze:

    Panie Tomaszu, po pierwsze uznanie za pomysły na gruncie pracy/strony internetowej/ projektów. Po drugie, wydaje mi się, że każdy ma prawo do własnego zdania, gustu, smaku, a posty Tomka służą nawiązaniu dyskusji, a nie wytykaniem błędów, nieścisłości i mówieniu co wypada co nie wypada… Idąc trop tego, że Tomek pija whisky za kilka tysięcy, a potem wstawia zdjęcie koncerniaka, to wytłumaczcie mi, idąc tą analogią powinien pić Vossa zamiast Staropolanki i jeździć RollsRoycem? Każdy robi to co lubi i to dotyczy także smaków. Z mojej strony żal jedynie, że coraz mocniej odchodzi Pan od tematyki whisky, wkraczając na obszar tematyki, która tak mi nie odpowiada ( co nie świadczy, że jest gorsza). Jednak Pana blog Pana posty. pozdrawiam. I zamiast się spierać delektujcie się tym co lubicie i cieszcie się tym !

  18. Artur pisze:

    Witam Panie Tomku,

    Westvleteren – nie jest najlepszym piwem na swiecie i nie jest wyznacznikiem niczego, mozna poza juz nudnym Belgijskim stylem klasztornym, jako znawca alkoholi powinien Pan to wiedziec. Po tym poscie pozwole sobie pozostac przy czytaniu tematyki Whisky only bo tutaj ma Pan nieporownywalna wiedze, keep up the good work ! 😉

    Pozdrawiam,
    Artur

  19. Andrzej B. pisze:

    Zacznę od tego, że wg mnie dużo czytelników bloga popełnia błąd, przypisując Panu Tomkowi dar wszechwiedzy i posiadania niesamowitego zmysłu smaku i powonienia. Drugi błąd to snobowanie, polegające na oderwaniu od naszej rzeczywistości i przypisywanie znawcom czegokolwiek bycia niewiadomo jakimi bożyszczami.

    Jeśli np. ktoś wypowiada się o kawie, jej gatunkach, paleniu itp., a my przyłapiemy go na piciu rozpuszczalnej z plastikowego kubka i z toną śmietany i cukru, to już uderzamy w lament i przypisujemy mu oszustwo, sprzedanie się i ignorancję. Gdyby Gordon Ramsey przyznał się, że lubi zjeść batonika marki Krzak, zostałby bezlitośnie zlinczowany. W końcu „nie wypada” by taki znawca blabla, próbował coś tak ordynarnego, przeznaczonego dla plebsu blabla.
    Niby czemu ? Warto rzecz jasna znać dobre produkty i je promować, ale to nie znaczy, że mamy być ich niewolnikami w imię bycia „znawcami”. Ja np. lubię Black Label,mimo, że próbowałem już parę łiski i wiem, które mi już nie smakują, a które nadal cenię. Podobnie z piwem – warto próbować różnych gatunków, co nie znaczy, że jest zbrodnią, jeśli smakuje Ci jakaś koncernówka.
    Czy człowiek nie może już zwyczajnie się napić tego, co mu smakuje, tylko wiecznie ma „degustować” i wąchać trunek godzinami, by potem się mądrzyc, czego to on nie wyczuł w kieliszku ?
    Pamiętajmy również, że Polska nie jest zbyt przyjaznym krajem dla smakoszy ze względu na: 1) mierny asortyment piwa i whisky nawet w supermarketach, a co dopiero w osiedlowych sklepikach, 2) chude portfele naszych rodaków.
    Wniosek ? Próbujmy sami, poznawajmy to co dobre na własny język i nos, nie róbmy z ludzi marmurowych posągów, którym trzeba się albo kłaniać albo strącać z piedestału sławy.

  20. and pisze:

    Panie Tomku, dobre piwo to szlachetny trunek i byle plebs go nie wypije, bo to nie sikacz żywiecki, tyski czy temu podobny.
    Jesli już pan chce coś konstruktywnego napisać o prawdziwym, szlachetnym piwie, to polecam skosztować piw np z AleBrowaru, Pinty, DoctoraBrew czy innych nowofalowych, kraftowych, polskich browarów.
    A jeśli chodzi o merytoryczną stronę, to kopalnią wiedzy jest
    http://blog.kopyra.com/
    Polecam.
    NIECH ŻYJE PIWNA REWOLUCJA..! =)

  21. Bohdan pisze:

    A ja sie zgodzę z wpisem. Po pierwsze, że każdy pije to na co w danym momencie ma ochotę, Po drugie … i tu rozwiniecie. Piwo samo w sobie nie ma tego potencjału smakowo- zapachowego , jaki ma dobre, czy doskonałe wino, podobnie, jak Whisky single malt – w przeciwienstwie do wersji blended. Piwo to piwo – to raczej napój o najmniejszym w hierarchii stiopniu. To szeregowiec. Owszem , Może być lepsze i gorsze. owszem czasem moze być smaczne. jednak jest siła jest w prostocie, a nie w skomplikowaniu. Pijąc piwo – po prostu smakuje jego pierwotny i jedyny smak … nie ma tu miejsca na medytacje, zachwyt, złożoność aromatów , smaków czy finiszu …
    Owszem piłem i te tanie i te droższe i te butikowe. Różnica? smak …pojedyńczy różny smak. Piwo to piwo. podobnie jak Coca- cola.

    próbowanie porównania do barolo od Bruno Giacosy, czy nawet najprostszego SM 12 – letniego do piwa, mili Panstwo to nieporozumienie, swoista chora demokracja … nie stawiajmy pomników czemuś ,co sie tego nawet nie domaga.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

« »
Scroll to top
 

NEWSLETTER

Bądź na bieżąco z nowymi
publikacjami na blogu
i otrzymaj za darmo e-book:
"JAK PIĆ WHISKY?"