Dzisiaj Ladyburn Signatory. Whisky z tej destylarni to prawdziwa rzadkość. Zakład istniał tylko przez niecałą dekadę na przełomie lat 60. i 70., jako rozszerzenie destylarni Girvan należącej do dobrze znanej miłośnikom alkoholi firmy William Grant & Sons. Łącznie na rynku pojawiło się około 30 wypustów tej whisky, pochodzących zarówno od destylarni jak i niezależnych dystrybutorów. Dzisiaj przez miłośników whisky postrzegana jest jako aukcyjna i kolekcjonerska.
Ladyburn Signatory
Oko – złota
Nos – 19 – w pierwszej chwili niezbyt przyjemny i rozpuszczalnikowy aromat, który później ubogacają się ciekawsze nuty „cukiernicze”. Jest lukrecja, cynamon, jabłka i rodzynki. Niestety aromaty te nie są silnie uwypuklone i trzeba mocno się ich doszukiwać.
Język – 21 – oleista i słodka
Finisz – 21 – przyjemna, słodka, czekoladowa, lekko pieprzna, ładnie wyważona i trwająca; jednak przy tym wieku i wysokiej cenie oczekiwałbym więcej.
Balans – 20
Total – 81/100
No cóż, gdyby uwzględnić także stosunek jakości do ceny, to poziom tej whisky należałoby uznać za niski. To prawda, że niektóre nieistniejące destylarnie whisky miały niesamowite wypusty, których niedostępność uzasadnia wysoką cenę. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że sam fakt zamknięcia destylarni zwiększa cenę do poziomów astronomicznych wyłącznie z uwagi na emocje skupione wokół butelki, a nie na jakość whisky. Jak widać na powyższym przykładzie, status destylarni nie zawsze przekłada się na zawartość butelki.