Dzisiaj Mortlach 53 yo – najstarsza whisky jaką piłem! Firma Gordon & Macphail zaprezentowała swój wypust z serii Generations. Jest to whisky Mortlach 75 yo zabutelkowana w liczbie 100 butelek. Niestety nie mam jej w barku ;), ale mam innego Mortlacha od tego samego bottlera, który w prawdzie jest młodszy o ponad 20 lat, ale swoje też odleżakował. Ma 53 lata.
Czy tak stara whisky może być dobra?
Gordon Macphail to najbardziej znany niezależny dystrybutor whisky ze Szkocji. Firma ta butelkuje whisky od 1895 roku, a za jej rozwojem stoją już cztery pokolenia rodziny Urquhart.
Swojego Mortlacha 53 yo z 1951 roku kupiłem z okazji obchodów dziesięciolecia portalu Bestofwhisky.pl. Na imprezie było kilkanaście osób i każdy miał ze sobą butelkę tego kalibru. Wyobrażacie sobie co to była za degustacja? 😀 Mój Mortlach wystąpił w takim towarzystwie:
… i prawdę mówiąc nie zrobił powalającego wrażenia wśród swoich młodszych kolegów i koleżanek (chociaż ciężko jest konkurować z GlenGrantami z lat 50, Strathisla z lat 60 i Ardbegiem z lat 70). Postanowiłem zatem odstawić go do barku jako ciekawostkę i stosowałem go raczej jako „atrakcję turystyczną” dla odwiedzających mnie przyjaciół. Jednak kiedy światem whisky wstrząsnęła informacja o wypuście Mortlacha 75 yo pomyślałem, że to doskonały moment na notkę mojego staruszka.
Jak degustowałem? Historia prawdziwa 😉
Zabrałem ją zatem do pracy, zakamuflowałem się w pracowni krawieckiej i jeszcze przed 8 rano, razem z krawcem i krawcową polałem 😀 (OMG czy takie fakty można upubliczniać? 😉 ). I poranek był naprawdę piękny, ale w tym momencie do pracowni weszła moja żona. Zdążyłem schować butelkę i kieliszek za siebie, ale ona powiedziała „Już nie chowaj, przecież cały pokój tym pachnie” 😛 I miała rację.
Wiążę nadzieje z „odstaniem” mojego Mortlacha w butelce. Ostatnio piję zdecydowanie mniej whisky niż kiedyś i zacząłem zwracać uwagę na fakt, że niektóre do połowy upite whisky, które kiedyś nie powalały mnie na kolana teraz smakują lepiej dzięki kontaktowi z tlenem zawartym w powietrzu wypełniającym butelkę. Mam nadzieję, że mój Mortlach również zyskał z czasem.
Mortlach 53 yo Private Collection został zabutelkowany w mocy beczki, która po 53 latach leżakowania osiąga zaledwie 42%. Bottling ten to kupaż dwóch beczek o numerach 703 i 705, z których udało się zapełnić zaledwie 110 butelek. Moja butelka ma numer 94/110. Destylacja odbyła się 1 lutego 1951 roku. Polewamy!
Jak smakuje Mortlach 53 yo?
Oko – brunatna (pierwszy raz określam tak whisky!). Jej kolor należałoby określić jako najciemniejszy odcień brązu. Na zdjęciu wyszła bardzo jasno – whisky w butelce jest nieprzezroczysta.
Nos – 24 – bardzo lotna, słodka, tytoń, skóra, ale też lekko cytrusowa. Aromaty ciasta drożdżowego i czekolady z orzechami. W tle delikatne lakiery. Dawno nie wąchałem tak przyjemnej whisky.
Język – 22 – oleista i gorzkawa
Finisz – 22 – ekstraktywna i bardzo wytrawna. Przez moment bardzo gorzka. Później przyjemnie rozgrzewająca z aromatami, które dla wielu miłośników whisky byłyby smakami nabytymi – skóra, tytoń, mokre kamienie. Finisz choć przyjemnie rozgrzewający jest wyraźnie gorzki. Cóż, wygląda na to, że z czasem w starym Mortlachu najbardziej poprawił się aromat, który rzeczywiście po złapaniu oddechu rozwinął się mocno. Natomiast smak tej whisky według mnie jest już na końcówce swojej atrakcyjności. Może lepiej było zabutelkować ją wcześniej? Oczywiście wytrawne whisky również mają swój urok. Jednak, przy bądź co bądź, wysokiej cenie butelki (około 1000 EUR w momencie zakupu a dzisiaj pewnie dużo więcej) można oczekiwać od whisky jakiejś formy „catharsis”, której tutaj zabrakło. Tyle w temacie.
BTW a czy po wypiciu tej whisky kupiłbym najnowszego Mortlacha 75 yo od GMP za 20.000 GBP ? Pewnie, że tak! W końcu karafka jest przepiękna 😀 Obejrzyj ją tutaj.
Balans – 22
Total – 90/100
100 euro ? Chyba brakuje jednego zera tak ?
Taka żona to skarb!