Powszechnie uznaje się, że Lagavulin 16 yo to najlepsza „podstawka” z Islay dostępna na rynku. Wersja Lagavulin 12 yo CS to pewnego rodzaju „upgrade” podstawowej wersji szesnastoletniej. Dla Lagavulina znamienne jest to, że w erze wszechobecnych NASów (whisky bez deklaracji wieku), Lagavulin twardo trzyma się niespotykanej już dzisiaj deklaracji wieku. „Laga” w wersji 43% jest to 16yo whisky, a w wersji CS to łycha 12 yo. Doświadczenie podpowiada mi jednak, że za te dodatkowe 14,5% ABV warto oddać cztery lata leżakowania. Zobaczmy jak będzie?
Jak smakuje Lagavulin 12 yo CS?
Oko – słomkowy
Nos – 20 – w pierwszej chwili bardzo lotny, ale niezbyt urokliwy. Dopiero po „nabraniu oddechu” lekko dymny, morski, cytrusowy, a później słodki i podszyty suszonymi owocami. Coś podpowiedziało mi także, aby dodać to tej whisky odrobinę wody. Robię to rzadko i zwykle niechętnie, ale tak zamknięty aromat, nawet po aearacji, skłania mnie do rozpaczliwej próby ratunku „Lagi”. Woda dodaje Ladze dużo słodyczy oraz bardzo zaskakujący aromat cytrusowo-lukrecjowy (?). Jesteśmy w domu 🙂
Język – 22 – oleista i delikatna
Finisz – 22 – potężne uderzenie dymu, który jest wspaniale niesiony mocą alkoholu. Whisky jest rozgrzewająca i pieprzna, ale wszystko to jest doskonale spowite dymem, który może nie może popisać się wielką złożonością, ale daje mi wszystko czego oczekuję od dobrej whisky.
Balans – 20
Total – 84/100
Szesnastka nie jest butelkowana w stężeniu 43 %?
Oczywiście, że jest! Niedopatrzenie poprawione – thx.