Pisco – narodowy alkohol mocny Chile

Dzisiaj zabieram Was w świat pisco! Otrzymałem ostatnio zaproszenie na kolację od Ambasadora Chile. Nie ukrywam, że było to dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem. W końcu co ma bloger do polityki? Okazało się jednak, ze agencja PR, która pomaga ambasadzie Chile promować ten kraj w Polsce znalazła mojego bloga i spodobał im się na tyle, ze zaprosili mnie do współpracy. Na początku nie bardzo wiedziałem o co w ogóle chodzi. Już dawno zrezygnowałem z eventów z kategorii „free food” i tak samo byłoby tym razem gdyby nie magiczne słowo, które usłyszałem – Pisco.

InvitationFromEmbassy

Pisco to chilijski destylat wina (czyli bardziej jak koniak niż jak grappa) produkowany w miedzianych alembikach i butelkowany bez leżakowania jako owoc jednokrotnej destylacji (czyli w sumie bardziej jak armaniak niż jak koniak 😉 ). Pisco produkowane jest w tej chwili w Chile i Peru. Oba kraje toczą zacięty spór o pochodzenie tego alkoholu. Do rozwoju technologii produkcji przyczyniła się plaga mszycy Phylloxera we Francji w XIX w., która zrujnowała świat koniaku i brandy w Europie (pozwalając dojść do głosu także whisky 😉 ) i sprawiła, że wielu jego producentów wyjechało do wolnej od mszycy Ameryki Południowej gdzie z winogron produkowano właśnie pisco.

Pisco

W hotelu Bristol spotkałem się z Normanem Dabnerem, którego rodzina produkuje pisco już od wielu pokoleń, oraz jego partnerem handlowym z Polski. Norman opowiedział mi o produkcji i historii swojego narodowego trunku.

DSC_0268

Fot. J. Rajkowski

Wartość pisco wynika z rzemieślniczego charakteru jego produkcji. Podobnie jak grappa nie jest to alkohol leżakowany, jednak produkcja w miedzianych alembikach, a nie stalowych kolumnach nadaje mu atrakcyjne właściwości aromatyczno-smakowe, które kwalifikują je do trunków luksusowych.

W naszej rozmowie Dabner także całkowicie odciął się od sporu Peru i Chile dotyczącego pisco (a wchodzą tam w grę nawet embarga na import z jednego kraju do drugiego) i powiedział mi, że ma przyjaciół w Peru produkujących wspaniałe pisco i to także ich tradycja. Wygląda na to, że jak zwykle spór jest rozgrywką na poziomie administracyjnym a nie międzyludzkim.

Degustacja

Pisco, którego spróbowałem zrobione było z jednego szczepu winogron (Muscat) i pod tym względem można porównać je do grappy monovintigno. Na nosie trunek ten jest świeży, lotny, winogronowy i cytrusowy. Na języku rozgrzewający, oleisty, pieprzny no i oczywiście mocno rozgrzewający. Zaskoczyło mnie to, że trunek, który piłem jest bardzo ładnie wyważonym alkoholem, w którym pomimo młodego wieku nie czuć nieprzyjemnego „drapnięcia” etanolu. Oczywiście alkohol nieleżakowany nie cechuje się finiszem porównywalnym do wiekowych koniaków czy brandy, ale nie takie jest jego przeznaczenie. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, Dabner powiedział mi, że pisco tradycyjnie pije się w koktajlach typu sour. Obserwując wzrost popularności pisco w USA, można zakładać także, że trunek ten namiesza również na europejskiej scenie barowej. Mam nadzieję, że tak się stanie. Pisco nie ma jeszcze w Polsce, ale słyszałem już plotki, ze niedługo się pojawi 😀  Ciekawi mnie czy się przyjmie i co zrobią z nim nasi barmani…

Notes degustacyjny - kup teraz

Nowy rozlew wódki Miler Spirits

Perfumy męskie Miler Masculinité

33 Responses to Pisco – narodowy alkohol mocny Chile

  1. Czajkus pisze:

    Pisco jako destylat z wina przepuszczony przez alembik to po naszemu bimber. Bimber uogólniając podobnie jak domowe sery, wędliny czy inne produkty wytworzone przez fachowców i pasjonatów jest równie wspaniałym produktem. Z wina przepuszczonego przez kolumnę robi się „wódkę” Ciroc.

    • Tomasz Miler pisze:

      Jest tutaj jednak element industrialny w postaci miedzianego alembika. Oczywiście są bardzo różni bimbrownicy (są i tacy z kilkumetrowymi kolumnami w garażach), ale ostatnia aparatura do bimbru jaką widziałem była z aluminiowego garnka i węża ogrodowego 😛 Takim bimbrem pisco nie jest 😛

  2. Wojtek pisze:

    Następny wpis typowo promocyjny. Wiadomo, ze chcą wprowadzić ten trunek do Polski i posłużyli się Autorem.
    Ten blog schodzi na psy. Co to za tytuł: Pisco – narodowy alkohol mocny Chile. Rzeczownik: alkohol, „opatulony” dwoma przymiotnikami, na dodatek bez przecinków.
    Powinno być: Pisco – mocny, narodowy alkohol z Chile.
    Poza tym jaki on mocny. Sądząc ze zdjęcia ma 40 %.

    Dobrze byłoby jakby Autor zaznaczał przy recenzjach trunków czy zostały one osobiście kupione czy tez „darowane”.
    Z jednej strony mamy u Autora elegancje, dbałość o wygląd i o szczegóły ubioru, wysoki standard osobistej prezentacji, a z drugiej strony bylejakość w temacie alkoholi. Notki coraz bardziej krótkie, schematyczne, scholastyczne, pozbawione charakteru, z egzotycznymi trunkami, które są nie tylko poza zasięgiem przecietnego „pijaka”, ale także poza możliwością ich zdobycia nawet osoby z forsą.
    Piszę te słowa nie dla sadystycznej przyjemności, ale dlatego, ze to był mój ulubiony blog. Niestety coraz rzadziej tutaj zaglądam.
    Czas na pobudkę, szanowny Autorze !
    Pozdrawia, pijąc Octomore 5.1( boskie, ale nie „mocne” 59.5 procenta)……….Wojtek

    • Szelma pisze:

      Niestety, ale musze sie zgodzic z przedmowca

    • Tomasz Miler pisze:

      No właśnie dobrze to ująłeś:

      —> alkohol mocny – to taki alkohol, który wyprodukowano za pomocą destylacji
      —> mocny alkohol – to taki, który według Ciebie jest mocny.

      Zatem pisco, które ma 40% to alkohol mocny, a to czy według Ciebie to mocny alkohol, to Twoja prywatna sprawa.
      Podobnie jak Twoją prywatną sprawą jest opinia o moich poczynaniach i selekcji alkoholi, które piję. Nie mam nic przeciwko temu, że wyrażasz swoje opinie. Poza tym …. chyba nigdy nie czytałeś mojego bloga dokładnie skoro uważasz, że oddałbym się (nawet nie sprzedał !!!) za gratis.

      • Wojtek pisze:

        Jestem ciekaw ilu czytelników, odczytało tytuł zgodnie z intencjami Autora.
        To raz, a dwa – nawet biorąc pod uwagę wyjaśnienia, tytlu mimo wszystko brzmi nieporadnie, bowiem rzeczownik: Chile nie odmienia się w języku polskim, dlatego dodatek prostego przyimka „z”, niewątpliwie wprowadza elegancje(sic!) w tytule.
        Po wyjaśnieniach tytuł powinien brzmieć tak: Pisco – narodowy alkohol, typu mocnego, z Chile
        No i do trzech razy sztuka, czyli: chyba wszystkie recenzje na tym blogu dotyczą alkoholi destylowanych, wiec nie rozumiem wyszczególnienia( zwłaszcza w tytule) tego trunku.

        >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

        Nie posądzam Autora, aby oddawał się za gratis, czyli za darmo.

        Oddaje się chociażby za taką kolacje na którą zaprosił chilijski ambasador.
        O darmowych butelkach do recenzji nawet nie wspomnę.
        Pozdrawiam pijąc Ardbeg 10 – narodowy alkohol mocny Szkocja

        • Tomasz Miler pisze:

          Pomijając Twoje dywagacje językowe, znowu Cię rozczaruję ponieważ nie znalazłem czasu żeby pójść na tę kolację … choć nie ma co ukrywać, że miło dostać takie zaproszenie. Dziwi mnie jednak, że może to kogoś boleć … A wiadra gratisowych butelek, które w większości zapomniane stoją na moich szafach naprawdę nie wystarczą żeby zdobyć moje serce. No chyba, że chcesz mi dać jakiegoś dobrego Ardbega z lat 70tych 😉 Przyjmę go z radością i opisze na blogu w samych superlatywach absolutnie za darmo!

          • Wojtek pisze:

            Piję whisky bo lubię, nie kolekcjonuje, kupuje to co jest ogólnie dostępne, wiec niestety takiego Ardberga nie mam i nie piłem. Za to uwielbiam Corryvreckan ( Uigeadail z roku na rok coraz gorszy). Zastanawiam się nad wersją 1991 Signatory.
            Twój sukces mnie nie boli. Wręcz przeciwnie. Pamiętam jaka radość odczuwałem, kiedy znalazłem tę stronę ! Boli mnie upadek tego bloga, dlatego nie na darmo nadmieniłem sprawę ubrań, gdzie trzymasz wysoki poziom cały czas.
            A jeśli jesteś tak niezależny to chętnie przeczytałbym jakiś krytyczny artykuł na temat obecnego stanu tego businessu, a jest naprawdę o czym krytycznie pisać.
            Nie podpowiadam, aby nie być posadzony o subiektywność.
            Podpowiem za to na kim warto się wzorować : Oliver Klimek
            http://www.dramming.com/

            Pozdrawiam pijąc Springbank 12 Cask Strength

          • Tomasz Miler pisze:

            Znowu nie rozumiem, przecież na blogu jest mnóstwo krytycznych i negatywnych ocen alkoholi. Z drugiej strony na jakość alkoholi chyba też nie możesz narzekać? Oczekiwanie na negatywne artykuły jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Napisałem kilka takich (Starka, Żubrówka), ale nie sprawiło mi to przyjemności i praktycznie byłem do tego zmuszony. To jest pozytywny blog pisany przez pozytywnego człowieka. Więc zamiast się oburzać przecinkiem, wejdź do zakładki „Notki smakowe” i zobacz co piję, bo ostatnio codziennie są tam nowe notki 😀 😀 😀

        • Łukasz pisze:

          „Pisco – narodowy alkohol, typu mocnego, z Chile” brzmi co najmniej beznadziejnie.
          Jak sam autor określił, alkohol mocny to rodzaj trunku, Należy więc traktować to nie jako przymiotnik a nazwę własną. Mamy więc jeden przymiotnik. Jedyne co, to można się zastanowić nad dodaniem „z” przed Chile.

          Jednak ta drobnostka przy emanującym wręcz z wypowiedzi Wojtka „bólu rzyci” to nic. Po co mi informacja o tym czy autor dostał czy zakupił trunek? Jak ma się to do treści przedstawionych na tym blogu? Wpływa to na smak trunku? To takie typowo Polskie, gdy sąsiad się czegoś dorobi to od razu jest znienawidzony przez społeczeństwo. Nawet, jeśli autor dostał butelkę, to zasłużył sobie na to swoją ciężką pracą. Wystarczy spojrzeć na ilość zamieszczonych na blogu wpisów.

          Zamiast ubolewać nad sukcesem innych polecam zakasać rękawy i zabrać się samemu za budowanie własnych osiągnięć.

          Pozdrawiam deploy’ując program – narodowy złożony Polska.

          • Wojtek pisze:

            Łukasz – dlaczego moja propozycja brzmi beznadziejnie ?
            Autor określił o co mu chodzi, dopiero po moim wpisie. Dlatego zapytałem się retorycznie ilu czytelników tego bloga odczytało ten tytuł zgodnie z intencjami Autora. Czy Ty wiedziałeś, ze chodzi nie o procenty, a o zaszeregowanie napoju ze względu na rodzaj destylacji ?
            Recenzja produktu otrzymanego za darmo wpływa na obiektywność recenzji. To jest tak oczywiste, ze nie trzeba nikogo o tym przekonywać ( vide – ostatnia reklama Lisa)
            Na jakiej podstawie twierdzisz, ze nie zakasałem rękawów i nie jestem człowiekiem sukcesu? Jeśli stać mnie na zakup, na przykład, Octomore 5.1 za 790 zł to chyba jednak nie o zazdrość tu idzie.
            Wręcz przeciwnie: idzie o to aby ten blog odniósł sukces, aby trzymał wysoki poziom( jak było na początku), aby nie zszedł na psy.
            A Tobie tez życzę sukcesów, ale najpierw musisz iść do szkoły .
            Tam dowiesz się takich podstawowych spraw jak to, ze ilość nie zawsze przechodzi w jakość. Czasami wręcz przeciwnie.

          • Łukasz pisze:

            Nie wiedziałem. Ty też nie wiedziałeś. Dowiedzieliśmy się. Jednak Tobie to nie wystarczyło i nadal kontynuowałeś swoją krucjatę mającą na celu zmianę tytułu wpisu.
            Recenzja produktu otrzymanego za darmo nie zawsze wpływa na obiektywność. Zwróć uwagę, że wszystkie wiodące serwisy recenzujące chociażby części komputerowe dostają je za darmo od producenta przed oficjalną premierą nowego układu na rynku. Mimo to, ich opinia trzyma poziom i nigdzie nie widziałem wzmianek typu „Och, dostaliśmy te procesory prosto od intela!”. Nikogo to nie interesuje. Rzetelna recenzja to kwestia profesjonalizmu a nie ścieżki zdobycia produktu.
            Nie twierdzę, że nie osiągnąłeś sukcesu. Jednakże fakt, jak chwalisz się tym swoim Octomore 5.1 za 790zł (fascynujące, że tak dokładnie pamiętasz tą cenę! Ja miałbym problem żeby z taką dokładnością określić ile wyłożyłem na swój ostatni trunek) czy pozostałymi nabytkami powoduje, że łatwo przypiąć Ci łatkę stereotypowego polaczka. „Sąsiad kupił basen to ja też muszę mieć! Dwa metry szerszy” „Kumpel kupił Bowmore’a? To ja mu pokażę i kupię Octomore 5.1 niech frajer wie kto jest górą.”
            To nie wpisu autora psują jakość tego bloga, a przechwałki i czepialstwo zawarte w Twoich wpisach. Brakuje mi tylko, żebyś znalazł kompana, który radośnie zacznie licytować czego to który nie wypił ostatnio.

        • Marika pisze:

          Abstrahując od tematu alkoholowego, na którym się nie znam, muszę zareagować na te bzdury, które pan Wojtek wypisuje na temat przecinków. W tym tytule nie powinno być żadnych przecinków ani w wersji, jaka jest na stronie, ani w żadnej proponowanej przez pana Wojtka. Litości!

          • Wojtek pisze:

            Marika – dlaczego nie powinno być przecinków ?
            Umiesz to wykazać ?
            Bo ja potrafię moje przecinki obronić, ale panie mają pierwszeństwo 🙂

  3. yo pisze:

    Mam nadzieje, ze Pisco wejdzie na rynek polski. Jako piscola lub ze spritem smakuje swietnie. Po za tym jest wiele mozliwosci na degustowaniem sie tym trunkiem np. jako pisco sour lub mango sour… a tytu do wpisu… Chile to nie Polska – 40% to bardzo duzo na tutejszym rynku…

  4. izabela pisze:

    bylam w Chile w destylarni pisco. jest ich wiele odmian, rowniez takie bardziej aromatyczne, podobne do koniaku. wysmienite! polecam!

  5. rs pisze:

    Widzę, że niektórzy mają straszny ból d**y o to, że autor wybrał się na degustację, na którą zaprosił go Ambasador Chile. Ludzie, nie rozumiem waszego podejścia do sprawy. Czemu na wejściu zakładacie, że autor „sprzedał się” (czy „oddał się”) za butelkę Pisco i zaproszenie na kolację. Brniecie w to jak koń z klapkami na oczach. Chyba nie ma nic złego w tym, że przedstawiciele obcego kraju chcą, aby ich gospodarka rozwijała się poprzez eksport (w tym przypadku wprowadzenie Pisco na polski rynek) i z tego powodu organizują taki event i zapraszają blogera, żeby wypowiedział się o tym trunku. Co kogo w ogóle to obchodzi, czy dana butelka została zakupiona przez autora, czy darowana podczas jakiejś imprezy. Nie wiem czy zauważyliście, ale na tym między innymi polega filozofia blogów o tematyce alkoholi i żywności. Autor ma za zadanie przedstawić dany alkohol według swoich własnych spostrzeżeń na jego temat. Według mnie, autor tego bloga nie zakładał go z myślą promowania wszystkiego co mu podeśle producent (co większość blogerów robi to w dzisiejszych czasach i całkiem nieźle na tym zarabiają). Jeżeli Wy tak uważacie, to już Wasza sprawa.
    Jak zwykle w naszym kraju to bywa przy takich okazjach, ludziom włącza się zazdrość i chęć dokopania z każdej strony. Dostał takie zaproszenie, to fajnie. Czemu miałby z tego nie skorzystać? Jak nie możecie tego przeżyć tego, to proponuję założyć własnego bloga i zdobyć taką pozycję, jaką posiada autor tego bloga.

    Co do tego, że autor pisze „Notki coraz bardziej krótkie, schematyczne, scholastyczne, pozbawione charakteru, z egzotycznymi trunkami, które są nie tylko poza zasięgiem przeciętnego „pijaka”, ale także poza możliwością ich zdobycia nawet osoby z forsą.”. Czasami zdarza się, że notka jest krótka i człowiek chciałby więcej, to fakt. Nie zgodzę się z tym, że notki są schematyczne i pozbawione charakteru. Jeżeli ktoś tak uważa, to według mnie ma za małą wyobraźnię i nie potrafi się wczytać w tekst. Jeśli chodzi o egzotyczność trunków i ich niedostępność nawet dla osoby z forsą, to gratuluję postawy czytelnika. Blogi są też po to, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o danej materii, niż tego co można kupić w Polsce. Zresztą, jeżeli ktoś ma dużo pieniędzy, to raczej nie jest dla niego problemem ściągnięcie jakiegoś trunku, nawet z Ameryki Południowej, czy innego zakątka świata.

    Odwołując się do tytułu, trzeba przyznać, że przydałaby się tam poprawka. „PISCO – NARODOWY ALKOHOL MOCNY Z CHILE” – tak bym to widział 😛

    „Co to za tytuł: Pisco – narodowy alkohol mocny Chile. Rzeczownik: alkohol, „opatulony” dwoma przymiotnikami, na dodatek bez przecinków.”
    Na koniec, chciałbym jeszcze zauważyć, że wyraz „narodowy” w tytule nie występuje raczej w roli przymiotnika, a raczej jako epitet. Nie jestem co prawda polonistą, ale wydaje mi się, że mam rację (jeśli nie, to mnie poprawcie).

  6. Wojtek pisze:

    Do Autora!
    Nie odpowiadam bezpośrednio pod „drzewkiem”, bo nie ma takiej opcji to znaczy nie ma wyrazu w kolorze pomarańczowym: odpowiedz(chyba to kwestia czysto techniczna)
    1. Kopanie leżącego( Starka, Żubrówka) to żaden powód do chwały.
    2.Dokop, na przyklap Macallana i jego teorii, ze kolor świadczy o jakości whiskey. Na szczęście ludzie nie dają się na te głupoty nabierać jak świadczy jeden z ostatnich postów Ralfyiego
    http://www.whiskystuff.blogspot.com/2013/09/age-statements-do-sell-malts.html
    3. Twoje notki sa coraz bardziej egzotyczne. Ostatnia: Alkohol wieczoru #181: Clynelish 10yo, 1996 sherry, Auld Distillers Collection, 150 bottles. Nie odbieram, absolutnie, prawa do recenzji, nawet tak unikalnych trunków, ale mnie po prostu coś co jest nieosiągalne, nie interesuje.
    4. Mam na tyle dużą wiedzę na temat whiskey, ze kieruje się własną, nazwijmy to – intuicją. Chodzi mi o to, ze kupuje whiskey nie sugerując się recenzjami, a dopiero po ich zasmakowaniu, czytam co inni mają do powiedzenia i czy moje oceny sa zbiezne z ich ocenami.To dopiero jest zabawa.
    5. Jestem typem odkrywcy, eksploratora, wiec nawet kiedy trafie na butelkę moich marzeń to i tak po je wypiciu, wole kupić coś czego jeszcze nie piłem.
    6. Jeszce raz powtórzę: nie zazdroszczę sukcesu, wręcz przeciwnie, zależy mi , aby ten blog był na wysokim poziomie nie tylko „procentowym”, ale i intelektualnym. W obecnej chwili coraz bardziej przeistacza się w tak zawiany(sic!) kwiatek do kożucha( czy można usunąć tą czarną ramkę ze słowami: Chcesz wziąć udział w degustacji whisky ze mną?)
    Sprawdź kiedy poprowadzę kolejną w Twoim mieście) ?
    Do mojego miasta i tak nie zawitasz. Jest nas zaledwie 3 „pijaków” na 29 tysiące mieszkańców.
    Według pewnej osoby się chwale co pije. No wiec dzisiaj się tez pochwale razem z pozdrowieniami:
    Laphroig 10 Cask Strenght, a po kolacji troszeczkę Octamore 5.1

  7. Wojtek pisze:

    Do Łukasza.
    Jeszcze raz powtórzę moje pytanie: dlaczego moja propozycja brzmi beznadziejnie ?
    Cytat z Twojego pierwszego wpisu: Zamiast ubolewać nad sukcesem innych polecam zakasać rękawy i zabrać się samemu za budowanie własnych osiągnięć.
    Cytat z wpisu drugiego: Nie twierdzę, że nie osiągnąłeś sukcesu.
    Piękny przykład na krótką pamięć.

    >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

    A pro po pamięci: pamiętam ile dałem za Octamore, pamiętam ile zapłaciłem za samochód( 3 lata temu), pamiętam ile dałem za pierścionek zaręczynowy dla mojej obecnej żony( a było to 11 lat temu). Wiele rzeczy pamiętam. A jak nie jestem pewien to mam pewne materialny , aby sprawdzić. Na przykład fakturę zamówienia.
    A jak Ty nie pamiętasz to:
    masz Alzheimera
    bardzo dawno temu kupiłeś ostatnią butelkę whisky
    masz na tyle pieniędzy, ze cena nie jest ważna.
    Odnośnie chwalenia się:
    po pierwsze: to była odpowiedz na Twój zarzutu odnośnie braku sukcesu z mojej strony
    po drugie: jeśli Autor się chwali,ze został zaproszony na kolacje przez ambasadora, to i ja mam prawo do chwalenia się
    po trzecie: co jest w tym złego, Chętnie poczytam co Ty piłeś i jakie masz o tym zdanie
    Na koniec: Twoje „basenowe” dywagacje, a także przypinanie łatek „polaczka”, świadczą po prostu,ze nie masz argumentów czyli jesteś prostakiem. Ergo – dyskusje z Tobą , uważam za zakończoną.
    Bo jak powiedział Wolter: rozum jest po to, aby starać się dorównać geniuszowi i przekazać jego wiedzę głupcowi.
    Niestety Ty jesteś tak zwany „przypadek stracony”

    • Łukasz pisze:

      Widzę, że obudziłem trolla za co przepraszam wszystkich bywalców tego bloga.
      Zgodnie z zasadą „nie karmić trolli”, nie skomentuję już radosnych bluzgów Pana powyżej. 🙂

      • Czajkus pisze:

        Wojtek to nie troll – napisał, że bardzo lubił ten blog i zależy mu na jego jakości, podał kilka przytyków, które uzasadnił. Ja także jako pasjonat alkoholi tu zaglądam. Jak już się założy bloga to jego prowadzenie jest dosyć wymagającym zajęciem. Ciekawe tematy po jakimś czasie się kończą – teraz królują odjechane malty, ale może ten trend się odwróci, na co liczę.

        • Tomasz Miler pisze:

          Mam dobrze ponad 100 zaległych notek maltów głównie z niezależnego bottlingu więc nie wiem czy to się odwróci. Uważam, że rozpływanie się nad popularnymi maltami bez faktycznego sprawdzenia co whisky naprawdę potrafi byłoby nieszczere. W tym roku planuję także otwarcie butelki Hanyu i Port Ellen i wypicie jeszcze przynajmniej kilkunastu totalnie pojechanych maltów z lat 60 i 70. Uważam, że to konieczne żeby zrozumiec whisky, a opinie osób, które nie miały okazji poznać pełnych możliwości świata whisky (czyli whisky destylowanej w czasie jej świetności) nie są specjalnie wartościowe.

          Dobrze wiem jak prowadzić bloga, żeby było miło i dobrze, ale dużo ważniejszy jest dla mnie faktyczny rozwój. Nawet za cenę popularności i spadku w statystykach…

          A poza tym to mam tez w rękawie około 100 dostępny w Polsce OB, na które niedługo możecie liczyć 😀

          • Wojtek pisze:

            Cytat: „…opinie osób, które nie miały okazji poznać pełnych możliwości świata whisky (czyli whisky destylowanej w czasie jej świetności) nie są specjalnie wartościowe. ”
            Czyli wszystkie Twoje notki, zanim poznałeś whiskey z lat siedemdziesiątych, mamy „wrzucić do kosza” ? Nie sądzę bowiem, ze zacząłeś poznawać świat whiskey „górnolotnie” od Port Ellen i Brory, a nas raczyłeś notkami o Old Smuglers.
            >>>>>>>>>>>>>
            Inna sprawa, która dotyczy owych Notek. Chodzi o tak zwany balans pomiędzy wartością informacyjną , a komercyjną.
            Wartość informacyjna to opis trunku za pomocą punktów i przymiotników.
            Komercja to wszystko co poniżej słów: „Po przeczytaniu”
            Przecież tego automatycznego dodatku jest więcej niż samej notki! To jest i tragiczne i śmieszne zarazem.
            Dawniej tego nie było. Widzę jak blog przemienia się z czegoś autentycznego, reagującego na sugestie czytelników, żywego i spontanicznego w tak zwany „informecial”
            Traktujesz ten blog po prostu jako reklamę do swojego businessu.
            No i fajnie, ale należy nazwać rzeczy po imieniu.
            Dzisiaj to nawet nie napisze co piję, no bo co ja się na tym znam. Przecież nie degustowalem Port Ellen, nie mówiąc już o jednej ze 150 butelek Clynelish
            Po,,,,,,zdrowienia……..Wojtek

          • hubert pisze:

            no tu musze sie wtracic bo juz troche pojechales po tzw. bandzie… niezgadzam sie i uwazam za lekko bufonowate mowienie ze jak ktos nie pil whisky z lat 60 i 70 – tych to, malo wie i jego opinia jest malo wartosciowa; to tak jakby ktos kto nigdy nie jezdzil porsche, aston martinem czy buggati a objedzil i testowal kupe innych aut gowno znal sie na autach; swiat sie zmienil to i whisky moze sie zmienila , moze na gorsze ale kto Tobie da gwarancje ze ta z poprzedniego np. stulecia nie byla jeszcze lepsza wiec moze ( idac Twiom tokiem myslenia) wartosc maja tylko opinie ludzi ktorzy pili ja w wieku dziewietnastym … poza tym jezeli bedziesz porownywal te odjechane jak mowisz malty to tych popularnych to zawsze te drugie wypadna blado i wnioskuje ze pijac i degustujac tak duzo tych odjechanych maltow mala wage przykaldasz do tych popularnych wiec w tej kategorii to Twoja opinia moze byc mylaca; to tak jakby osoba chcaca wybrac miedzy peugotem a citroenem pytala sie wlascicela aston martina i buggati co wybrac? …
            kolejna sprawa z jednej strony pod kazda z notek prosisz o poparcie na facebooku badz fanpage ( czyli zalezy Tobie na popularnosci) a zdrugiej nie sluchasz opini ludzi na tej stronie ktorzy czekaja na notki o bardziej przystepnych whisky , ktore sami sa w stanie nabyc ( czy to ze wzgledu na cena czy poprostu dostepnosc), no ale jak piszesz nie o to chodzi zeby bylo milo tylko zebys Ty sie rozwijal tylko nie wiem po co czytelnikom Twoj rozwoj w kategorii whisky ktorej nigdy nie spróbuja… mnie np. on niepotrzebny wiec raczej znikam z tej storny a powiem ,ze bylo poczatkowo fajnie( myslalem ze znalazlem w koncu fajny polski blog o starzonym alko) i fajnie bylo oprocz Twoich notek o whisky ( tych popularnych) poczytac tez w komentarzach opinii innych ludzi ( co kilka opinii to nie jedna) oraz dowiedziec sie gdzie np. jakas promoacja na jakas whisky; zauwaz na koniec Tomku ze pod zadna z tych odjechanych whisky nikt nawet wpisu nie doda bo i nie ma o czym powiedziec ,za to pod tymi popularnymi zawsze sie cos dzialo na ale Twoj cyrk Twoje malpy… zycze powodzenia w prowadzeniu bloga i ogolnie rozwoju a ja osobisice stad znikam ( czasm moze zajze spardzic czy nie opisales czegos przyziemnego do poczytam o tym) bo temat whisky górnolotnych mnie nie dotyczy i tym samym malo interesuje…Pozdrawiam

  8. Tomasz Miler pisze:

    @ Hubert
    Oczywiście wybrałeś sobie tylko elementy mojej wypowiedzi, do których się odniosłeś, ale szanuję Twoją decyzję. Jeśli chcesz już odnieść się do przykładów samochodów (choć nie jestem fanem francuskich 🙂 ), to uważam, że ktoś kto objeździł wszystkie auta z tego segmentu może spokojnie porównywać je między sobą, ale ciężko byłoby mu powiedzieć gdzie uplasować je na ogólnej skali samochodów (a z taką skalą whisky mamy tutaj do czynienia). To tyle. Zauważ, że stosuje system punktowy i aby mieć w nim precyzyjne oceny konieczne jest budowanie bazy punktów referencyjnych, czyli poznanie także whisky, które mają 95+ punktów. Mam nadzieję, że po tym wyjaśnieniu nie będziesz traktować tego jako mojego odwrócenia się od czytelników. Po prostu jestem głęboko przekonany, że to absolutnie niezbędne żeby moje opinie były wiarygodne. No chyba, że googlujesz byle co i łykasz jak młody pelikan, że młode podstawki mają 90+ punktów …. niestety nie mają.
    A wpaść możesz zawsze poczytać np. o wyprawie do Szkocji 😀
    A jeśli wczytasz się dobrze w jeden z moich poprzednich komentarzy zobaczysz, że opublikuję niedługo sporo notek popularnych maltów 🙂

    • hubert pisze:

      dlatego wlasnie uwazam,ze obrany przez Ciebie system ocen bez podzialu na kategorie jest bledny… zauwaz ze inni ludzie zajmujacy sie tematyka whisky( choc nie wiem czy zwracasz na nich w ogole uwage) prowadzacy blogi czy nawet piszacy ksiazki w tej tematyce dziela whisky na blendy, malt blendy, single czy wlasnie independent bottlers, malo tego na miedzynarodowych konkursach whisky sa nawet podzialy glebsze na regiony, no age statement , age statement( a ta z kolei na wiek lezakowania) itd. moze to wiec jednak Twoja skala ocen jest bledna; smiem twierdzic ,ze ograniczajac sie do jednej skali dla wszystkiego ( dla blendow nawet bez skali) sam sie ograniczyles i wpedziles w slepa uliczke i wprowadzasz w nia tez (mniej obeznanych w swiecie whisky) czytelnikow a przeciez wglebiajac sie w ten swiat wypasnych whisky chcesz byc bardziej rzetelny ( jak dla mnie widze tu sprzecznosc)…
      mysle ze nie lykam wszystkiego jak pelikan i zdaje sobie sprawe ze np. 90 ptk u jednego to nie to samo co u innego; zreszta ja w ogole mala wage przywiazuje do punktow bo te moga byc rozne u roznych oceniajacych ( wszak kazdy ma rozne gusta) bardziej interesuje mnie jednakowo rzetelne podejscie do kazdej whisky i sam opis smakowo-zapachowo-doznaniowy ze tak to ujme, u Ciebie Tomku mam watpliwosci co do rzetelnego podejcia do opisu blendow, kiedys tylko ich, dzis rowniez do rzetelnego opisu singli z nizszych polek ; to oczywiscie moje subiektywne zdanie, i jeszcze raz powtorze ,ze nie zgadzam sie z opinia ,ze ktos kto nie pil whiksy z lat 60-70 tych byl mniej rzetelny w ocenie wspolczesnych wypustow tym bardziej jak pisalem wczesniej to Twoj podzial ocen wydaje mi sie ograniczony i mylacy

      • Tomasz Miler pisze:

        Te tematy były poddawane dyskusji już tyle razy …. Mówiąc w skrócie, oczekujesz żeby blendy i tanie malty miały dobre oceny co pozwoli okrzyknąć je trunkami luksusowymi. Myślę, że możemy poprzestać na tym, że oceny trunków, które publikuje są opiniami subiektywnymi, co do których jestem przekonany, ale nie narzucam ich innym. Szanuję to, że masz inne poglądy, ale niestety w tym wypadku absolutnie się z Toba nie zgadzam.

        • hubert pisze:

          nie nie oczekuje dobrych ocen a rzetelnych ocen i poprzestanmy na tym :-)(i nigdy nie nazwal bym blendow czy tanszych malow trunkami luksusowymi)

  9. Tomasz Miler pisze:

    @ Wojtek
    Skompromitowałeś się już tak bardzo komentarzami o interpunkcji i swoich wydatkach, że naprawdę nie potrafię odpisać Ci na wszystkie zarzuty (które bardzo pieczołowicie wynajdujesz 😉 ). Blog MilerPije jest zapisem moich przygód z whisky. Mam takie przygody z whisky jakie widzisz w notkach na blogu. Jeśli moje przygody przestały Cię interesować, bo wolisz gorsze whisky, to po prostu znajdź o nich bloga. Z Twoich komentarzy wnika, że władasz językiem angielskim. W anglojęzycznym internecie jest mnóstwo blogów gdzie autorzy rozpływają się nad podstawkami. Mnie interesuje rzeczywistość i nie mam zamiaru publicznie palić głupa i mówić trzydziestu tysiącom osób, że coś co jest średnie jest wspaniałe.
    A jeśli boli Cię, że zarabiam …. no cóż. Utrzymanie tego bloga na takim poziomie edytorskim i technologicznym oraz wyjazdy i alkohol, który piję kosztują o wiele (o wiele, wiele, wiele razy) więcej niż na nim zarabiam, ale oczywiście to już nie ma znaczenia, bo Ty wiesz lepiej jak jest. Niestety z mojej strony to absolutny koniec dyskusji.
    Nie zapraszam Cię do przeczytania notki o trzecim Clynelishu, bo pewnie Cię nie interesuje, ale w zamian zapraszam Cię do przeczytania mojego następnego wpisu o północno-zachodnich Highlands i wyspie Skye, w którym nie będę pisać o piciu whisky więc nie będziesz musiał się denerwować 🙂 Publikacja za kilka dni 😀

  10. PiotrCz pisze:

    Mezcal, Mezcal, Mezcal, Mezcal, …. i mam w nosie, czy propozycja degustacji wyjdzie z ambasady Meksyku 😛

  11. Marek pisze:

    Drobna uwaga – zarówno pisco jak i grappa mogą być leżakowane w beczkach. A skoro mogą to są. Z opisu w angielskiej wiki wynika nawet, że w Chile to standard. Dostępna w Polsce Alto del Carmen Especial 35º (moc i cena wskazują na niską półkę) jest leżakowana.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

« »
Scroll to top
 

NEWSLETTER

Bądź na bieżąco z nowymi
publikacjami na blogu
i otrzymaj za darmo e-book:
"JAK PIĆ WHISKY?"